Z ostatniej chwili
Bajka lepsza niż ekran. W Światowym Dniu Książki USK we Wrocławiu inauguruje kampanię „Bajka na zdrowie – odłóż telefon”

Bajka lepsza niż ekran. W Światowym Dniu Książki

USK we Wrocławiu inauguruje kampanię

„Bajka na zdrowie – odłóż telefon”


Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu alarmują, codzienność szpitalnych sal coraz częściej przypomina świecące morze ekranów – zamiast książek w rękach rodziców, dzieci „otulane są” niebieskim światłem tabletów i telefonów. Tymczasem nauka mówi jasno: to światło szkodzi. Mózg dziecka, nawet pogrążony w pozornym śnie na Oddziale Intensywnej Terapii, chłonie otaczające bodźce. Głos rodzica, barwna opowieść, to dla niego uspokojenie.

– Chcielibyśmy, aby opiekunowie więcej i częściej czytali naszym pacjentom – mówi prof. dr hab. Marzena Zielińska, kierująca Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej USK. – Głos rodzica lub opiekuna działa na dzieci kojąco. Nawet jeśli dziecko wydaje się nieprzytomne z powodu działania leków, ten znajomy głos może przynieść spokój i ukojenie. Badania pokazują, że nawet osoby w stanie nieświadomości mogą odbierać dźwięki z otoczenia, choć nie reagują na nie w sposób świadomy. Słuch jest jednym z ostatnich zmysłów, które przestają funkcjonować – dlatego tak ważne jest, by do pacjentów mówić, czytać im, a przede wszystkim – być obecnym głosem bliskiej osoby.

W akcję wspierającą codzienne czytanie dzieciom w szpitalu zaangażowali się znani artyści – Justyna Szafran, aktorka i solistka Teatru Muzycznego Capitol oraz Robert Gonera, aktor i producent kreatywny, którzy 23 kwietnia w Światowym Dniu Książki odwiedzili najmłodszych pacjentów USK, żeby poczytać im bajki.

– Żaden mem i żadna rolka nie zastąpi słowa mówionego i czytanego. Czytanie jest dobre, dzięki niemu buduje się atmosfera wspólnego przebywania, pojawia się zapach książki, przebywanie i wspólne przeżywanie jednej historii - mówi Justyna Szafran. – Słowo jest najważniejszym nośnikiem różnych emocji, a ponieważ szczególnie mali pacjenci bardzo często wymagają po prostu miłości, jakiegoś rodzaju czułości. Słowa wypowiadane przez nas - kocham Cię, będzie dobrze, jesteś wspaniała, jesteś dzielna-dzielny, nabierają ogromnej mocy – dopowiada Robert Gonera.

Dobry bodziec na wagę zdrowia

Celem kampanii jest nie tylko promocja czytania, ale też budowanie świadomości, że w szpitalu – szczególnie na oddziałach intensywnej terapii – każdy bodziec ma znaczenie.

– Trudno przez godzinę mówić do dziecka, które nie odpowiada, bo jest podłączone do aparatury, ale właśnie wtedy z pomocą przychodzą książki – zauważa prof. Zielińska. – Pamiętam ojca jednego z pacjentów, który codziennie czytał swojemu trzymiesięcznemu dziecku baśnie Andersena – po duńsku. Chciał, by jego dziecko oswajało się z brzmieniem ojczystego języka.

Dziś jednak, jak zauważa profesor, to raczej wyjątek niż reguła. Najczęściej, kiedy lekarze proszą opiekunów, by odwrócili uwagę dziecka od trudnej rzeczywistości szpitalnej, sięgają po telefon i włączają bajkę albo grę.

Skalę problemu potwierdzają niepokojące statystyki, zarówno globalne, jak i krajowe. Według analiz obejmujących dane z całego świata, które objęły ponad 2 miliony osób, co czwarta osoba badanych wykazuje symptomy uzależnienia od smartfona, ponad 17% – od mediów społecznościowych, a prawie 15% – od internetu. Wyniki te jasno pokazują, że tzw. uzależnienie cyfrowe staje się coraz powszechniejszym zjawiskiem, obejmującym różne formy korzystania z urządzeń elektronicznych. W polskim kontekście alarmujące są dane z badania przeprowadzonego wśród 1017 uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych – aż 12% z nich to osoby problematycznie używające internetu (PUI – Problematic Use of Internet). Problem ten częściej dotyczy dziewcząt - prawie 15%, niż chłopców, których dotyka to w niespełna 10% przypadków. Różnice można dostrzec też w strukturze wiekowej badanych. Problematyczne korzystanie z internetu to domena starszych nastolatków, tj. w wieku od 15 do 17 lat, gdzie odsetek dotkniętych tym zjawiskiem sięga 15,0%. W młodszej grupie, w wieku od 12 do 14 lat, niewłaściwe wzorce korzystania z sieci wykazuje 9,5% populacji. Niepokojący jest również stale zwiększający się czas, który młodzi ludzie spędzają na aktywnościach z wykorzystaniem elektroniki. raport „Internet dzieci 2025” wskazuje, że aż 92% dzieci w wieku od 7 do 14 lat codziennie korzysta z internetu, spędzając online średnio 4,5 godziny dziennie. Specjaliści chcą to zmienić.

– Badania potwierdzają, że długotrwałe korzystanie z urządzeń emitujących niebieskie światło wpływa negatywnie na ośrodkowy układ nerwowy – nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Dodatkowo treści dostępne online rzadko sprzyjają wyciszeniu i koncentracji – tłumaczy dr hab. Monika Szewczuk-Bogusławska z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Psychicznego, dolnośląski konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży.

Mądre spędzanie czasu razem

Jak podkreślają specjaliści – wspólne czytanie to nie tylko forma „mądrej zabawy”, ale też szansa na pogłębienie relacji, poprawę komunikacji i rozwój poznawczy dziecka. Dr Szewczuk-Bogusławska przypomina, że dzieci uczą się przez naśladowanie. Żeby zaczęły mówić, muszą najpierw słyszeć nowe słowa.

– Niestety, obserwujemy coraz więcej dwu- i trzylatków z opóźnieniami mowy. W epoce sprzed smartfonów takie problemy występowały rzadziej – dodaje ekspertka.

Pomimo, że nie ma sztywno określonej granicy wieku jeśli chodzi o korzystanie z telefonów czy tabletów, eksperci podkreślają, że powinniśmy się kierować zdrowym rozsądkiem.

Czytanie to także czas na rozmawianie, objaśnianie świata i tłumaczenia kontekstów. Dziecko ma okazję do zadawania pytań oraz poszerzania słownictwa. Dla opiekunów to także okazja do lepszego zrozumienia dziecka.

– Pobyt w szpitalu może być okazją do wspólnego, wartościowego spędzania czasu, bo w codziennym zabieganym życiu często tłumaczymy się natłokiem obowiązków. Teraz tylko ważne jest, aby nie było to tylko wspólne oglądanie bajek czy filmów – dodaje dr Monika Szewczuk-Bogusławska.

Na terenie USK działają świetlice wyposażone w gry planszowe i książki, ale – jak zauważa pielęgniarka oddziałowa Anna Leśniewicz z Kliniki Chirurgii i Urologii Dziecięcej – to wciąż za mało. – Większość pacjentów i ich opiekunów spędza czas przed ekranami. Chcielibyśmy ich zachęcić, by wracali do rozmów i książek. Chcemy przypominać rodzicom – bohaterowie kreskówek nie zastąpią głosu rodzica.

Specjaliści szpitala mają świadomość, jak trudnym i stresującym czasem zarówno dla dziecka, jak i dla mamy, taty, dla najbliższych, jest pobyt w szpitalu.

– Choć zdajemy sobie sprawę, jak kuszące bywa sięgnięcie po smartfon w chwilach stresu, musimy podkreślić: to nie jest odpowiedni moment. Rodzice i dzieci, którzy spędzają ze sobą niemal całą dobę, powinni w trudnych momentach wzmacniać więź, jaka ich łączy. Dlatego gorąco zachęcamy, by znaleźli w sobie siłę i nawiązali jak najwięcej wspólnych interakcji – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Chcemy, aby skoncentrowali się na bezpośrednim kontakcie i zamiast oddawać się kuszącemu przewijaniu mediów społecznościowych, sięgnęli po książkę. Pomóżmy dzieciom uciec od zmartwień do świata bajek i baśni, zanurzając je w spokojnej krainie wyobraźni przy kojącym głosie najbliższej osoby.

Kampania „Bajka na zdrowie – odłóż telefon” to apel o obecność – nie tylko fizyczną, ale i emocjonalną. To także przypomnienie, że książka może być mostem między światem chorego dziecka a jego bliskimi. Oczywiście warto pamiętać o tym, że książki też trzeba dobierać odpowiednio do wieku. Zwykle wydawcy już w opisie zamieszczają informację o tym, dla jakiej grupy wiekowej przeznaczona jest bajka, ważne jest, aby obserwować dziecko jak reaguje na czytanie opowieści. Nawet najbardziej klasyczne baśnie, na których wychowały się całe pokolenia, mogą wzbudzać u dzieci niepokój, więc literaturę trzeba dobierać odpowiednio do stanu emocjonalnego dziecka.

alt alt alt

alt alt alt

alt alt alt

alt alt
 
Uniwersytecki Szpital Kliniczny z certyfikatem ISO 14001. Z troską o zdrowie i o środowisko!

Uniwersytecki Szpital Kliniczny z certyfikatem ISO 14001.

Z troską o zdrowie i o środowisko!


Zielone zmiany w służbie zdrowia. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) stawia na ekologię i zdobywa certyfikat ISO 14001. Dzięki konkretnym działaniom, nowym procedurom i zaangażowaniu pracowników, szpital nie tylko leczy, ale chroni też środowisko. Z okazji Dnia Ziemi, przypadającego 22 kwietnia, USK świętuje i zaprasza do odkrywania, jak nowoczesna medycyna może iść w parze z troską o planetę.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym zielone zmiany są dobrze widoczne – od rozszerzonej segregacji odpadów, przez edukację najmłodszych, po nowe miejsca odpoczynku. Wszystko to dzieje się w ramach systemu ISO 14001, który właśnie został oficjalnie potwierdzony certyfikatem.

– Ochrona środowiska to nie tylko modne hasło, ale realne działania, które podejmujemy każdego dnia –
mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Naszym celem jest minimalizowanie wpływu działalności medycznej na otaczający nas świat. Wdrażając Zintegrowany System Zarządzania, postawiliśmy na konkretne rozwiązania.

W ramach certyfikacji szpital wprowadził m.in.: procedury reagowania na awarie środowiskowe, systematyczną identyfikację i ocenę aspektów środowiskowych wraz z wewnętrznymi audytami zgodności z normą ISO 14001 czy aktualizację procedur dotyczących gospodarowania odpadami.

– Wprowadzamy procedury, przeprowadzamy audyty, udostępniamy rozdzielne pojemniki na plastik, papier, butelki PET, będziemy wprowadzać nowe oznakowane pojemniki do segregacji – wymienia Małgorzata Gdesz , kierownik Działu Akredytacji i Zintegrowanego Systemu Zarządzania Jakością USK.

Szpital stawia także na edukację i budowanie świadomości ekologicznej – zarówno wśród pracowników, jak i pacjentów oraz ich rodzin. Obchody Dnia Ziemi w USK to nie tylko symboliczny gest, ale realna okazja do wspólnego działania i inspirowania do zmian. Szpital przeprowadził m.in. warsztaty dla dzieci, podczas których powstały unikalne „zielone” dzieła sztuki, spotkanie z pszczelarzem przy ulu edukacyjnym oraz kreatywne plakaty promujące eko-postawy, które pojawiły się w różnych zakątkach szpitala.

Dla pracowników przygotowano relaksacyjny kącik DIY – strefę odpoczynku stworzoną z materiałów z odzysku, takich jak europalety czy skrzynki, a w przyszłości zaplanowane są warsztaty dla pracowników z samodzielnego wykonywania takich mebli. Będzie też wspólny spacer po zielonych terenach szpitala z prezentacją nasadzeń i miejsc do wypoczynku, dodatkowo pojawią się nowe donice z roślinnością oraz gazony, a rowerzyści zyskają stację naprawczą i nowe stojaki.

– Edukacja ekologiczna zaczyna się od prostych działań i dobrych nawyków. Pokazujemy, że zrównoważony rozwój może być częścią codziennej pracy – mówi dr Agnieszka Zdęba-Mozoła , zastępca dyrektora ds. personalnych i jakości. – Kampania informacyjna, którą prowadzimy, przypomina m.in. o zamykaniu okien w sezonie grzewczym czy odpowiedniej segregacji odpadów.

Dla USK ekologia to nie jednorazowe akcje, ale przemyślany kierunek, który staje się integralną częścią strategii zarządzania. Bo jak podkreślają specjaliści, zdrowie człowieka i zdrowie ekosystemu – idą w parze.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu duże znaczenie przywiązuje również do oszczędzania energii i wody poprzez dbałość o drobne, ale istotne działania, jak gaszenie świateł, czy jak najszybsze usuwanie awarii instalacji. Proekologiczne standardy uwzględniane są również przy planowaniu nowych inwestycji, które muszą spełniać wymagania związane z ochroną środowiska.

– Chcemy inspirować, edukować i działać wspólnie. Jako szpital mamy szczególny obowiązek myślenia o przyszłości – nie tylko w kontekście zdrowia naszych pacjentów, ale również zdrowego środowiska, którego stan ma bezpośredni wpływ na nas – podkreśla dyrektor Drozd.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny pokazuje, że nowoczesna medycyna i ekologia mogą iść ramię w ramię. Dzień Ziemi to nie tylko święto – to kolejny krok w stronę odpowiedzialnego i świadomego zarządzania ośrodkiem medycznym.

alt alt alt alt
 
Dzień Ziemi

 
Zdrowa Wielkanoc z USK we Wrocławiu – eksperci przypominają o zdrowiu przy świątecznym stole
Wrocław, 17.04.2025

Zdrowa Wielkanoc z USK we Wrocławiu – eksperci przypominają o zdrowiu przy świątecznym stole



Święta Wielkanocne to czas radości, ale także kulinarnych pokus, które... mogą zakończyć się nawet wizytą na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przypominają o umiarze przy stole, podpowiadają, jak przygotować zdrowsze wersje tradycyjnych potraw i zapewniają – w świąteczny dyżur są w pełni gotowi by nieść pomoc. Również na oddziałach nie brakuje troski o zapewnienie pacjentom choć trochę świątecznej atmosfery, także tym najmłodszym, m.in. przez zajęcia z muzykoterapii przy kojącym dźwięku ukulele.

– Przede wszystkim pamiętajmy o umiarze i przerwach między posiłkami – podkreśla mgr Aleksandra Gąbka, dietetyk kliniczny i psychodietetyk z Uniwersyteckiej Przychodni Specjalistycznej USK we Wrocławiu. – Warto zwrócić uwagę na produkty, których użyjemy. Nikomu nie zaszkodzi porcja tradycyjnej sałatki jarzynowej, ale zamiast majonezu można użyć jogurtu albo przynajmniej zmieszać je pół na pół, obniżając kaloryczność.

Jak podkreśla specjalistka, w trawieniu pomogą też przyprawy i zioła, więc dobrze jest dodać je do potraw albo przygotować zdrowe i wspomagające nasz organizm herbaty, zamiast słodkich napojów.

Święta Wielkiej Nocy nieodłącznie są związane z jajkami, zarówno kulinarnie, jak i symbolicznie. Dietetyczka zaznacza, że można je jeść wręcz „na zdrowie”, ale ważne jest to, jak je przygotujemy. Ekspertka podpowiada, żeby unikać tłustych dodatków do jajecznicy jak boczek czy bekon, zdrowsze od sadzonych czy smażonych będą te gotowane, zwłaszcza na miękko. Również przygotowując tradycyjne pisanki czy kraszanki, zamiast chemicznych barwników, warto jest wybierać naturalne metody barwienia jaj. Może to być okazja do ciekawego spędzenia czasu z najmłodszymi domownikami!

– Oczywiście w święta trudno też odmówić sobie mazurka czy sernika, ale tu znowu kłania się umiar – dodaje dietetyczka.

Trzeba pamiętać, że konsekwencje przejedzenia mogą być naprawdę poważne, z koniecznością skorzystania z pomocy medycznej włącznie.

Szpitalny Oddział Ratunkowy w pełnej obsadzie


– Blisko stuosobowa załoga SOR USK na święta nie może zrobić sobie wolnego. Grafik dyżurów jest już przygotowany i jesteśmy gotowi na przyjęcie pacjentów – zapowiada dr Goutam Chourasia, specjalista medycyny ratunkowej i zastępca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego USK we Wrocławiu.

Specjalista medycyny ratunkowej podkreśla, że zwykle pierwszy dzień świąt jest spokojny, ale następnego dnia pojawia się więcej pacjentów.

Jak tłumaczą specjaliści, duża część chorych zgłaszających się po pomoc w świąteczny poniedziałek skarży się na problemy gastryczne. Najczęstsze objawy to bóle brzucha, które nie przechodzą mimo środków przeciwbólowych, uporczywe biegunki, nudności i wymioty. Powodem takich kłopotów może być przejedzenie, mieszanie posiłków z alkoholem lub spożycie nieświeżych potraw. W przypadku osób starszych bardzo szybko może dojść do odwodnienia co może także doprowadzić do zaburzeń krążenia i poważnego zagrożenia zdrowia lub życia. Szczęśliwie, większości pacjentom trafiających na SOR w tym okresie, udaje się pomóc w stosunkowo krótkim czasie i bez konieczności długotrwałej hospitalizacji.

Pacjenci w stanie zagrażającym życiu są przyjmowani natychmiast, natomiast Ci z mniej poważnymi dolegliwościami, muszą liczyć się z oczekiwaniem na przyjęcie ze względu na to, że Szpitalny Oddział Ratunkowy USK we Wrocławiu zabezpiecza również potrzeby pacjentów poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych i nie tylko. O skali działalności najlepiej mówią liczby. W ciągu roku przez kliniczny SOR przewija się około 60 tysięcy pacjentów!

Wielkanoc w szpitalu

Mimo najlepszych starań specjalistów, nie wszyscy pacjenci mogą wyjść na święta do domu. Część chorych musi zostać na oddziałach, dlatego personel stara się udekorować świetlice i sale, żeby można było poczuć wyjątkową atmosferę. W tym roku również w Klinice Neonatologii pojawiły się świeże kwiaty, zajączki i kartki z życzeniami.

– Na pewno na oddziale będzie spokojniej niż w zwykły dzień, będzie mniej krzątania się i badań, ale w opiece nad wcześniakami czy noworodkami z wadami wrodzonymi nie ma wolnych dni. Niczego nie można odłożyć na później, bo te dzieci i ich najbliżsi stale wymagają naszej intensywnej pomocy – tłumaczy prof. dr hab. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii USK we Wrocławiu.

Co szczególnie ciekawe – zdarza się, że świąteczne przygotowania, wysiłek i emocje przyspieszają akcję porodową i ciężarne trafiają do szpitala. Jak mówi ekspertka, właśnie w tym świątecznym czasie, jest więcej przedwczesnych porodów. W związku z tym obsada kliniki nie jest zmniejszana na świąteczne dni.

Czas w Klinice Neonatologii umila muzykoterapia, która stała się już wizytówką tego miejsca. Trzy razy w tygodniu opiekunowie mają indywidualne sesje, podczas których nie tylko słuchają muzyki, ale także sami śpiewają kołysanki i utulanki dla swoich pociech.

– Wiadomo, że jak słychać ukulele, albo śpiew, to u nas – przyznaje Weronika Serwa, absolwentka Akademii Muzycznej, która w USK prowadzi zajęcia muzykoterapii.

Jak podkreśla prof. Królak-Olejnik, zajęcia to nie tylko terapia muzyczna, ale również forma budowania relacji, stabilizacji emocjonalnej i fizjologicznej, a także tworzenia unikalnych momentów bliskości między rodzicami, a dziećmi.


alt alt alt alt

fot. Bartosz Mokrzycki/Wroclaw.pl


 
Wrocław docenia wybitnych – prof. Roman Przybylski w gronie 30 Kreatywnych Wrocławia
Wrocław, 17 kwietnia 2025 r.

Wrocław docenia wybitnych – prof. Roman Przybylski w gronie 30 Kreatywnych Wrocławia



Dr Roman Przybylski prof. UMW – kierownik Oddziału Kardiochirurgii Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu oraz Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – znalazł się w gronie laureatów prestiżowego plebiscytu „30 Kreatywnych Wrocławia”, organizowanego przez portal Wroclaw.pl. To już ósma edycja konkursu, którego celem jest wyróżnienie osób wybitnych, nieszablonowych, zmieniających Wrocław na lepsze swoją odwagą, talentem i pracą.

– Największym bogactwem Wrocławia są kreatywni ludzie – mówi Magdalena Okulowska, prezes ARAW S.A., podkreślając, że celem konkursu jest promowanie tych, którzy inspirują, działają na rzecz miasta i przekuwają wizje w rzeczywistość.

Profesor Przybylski to postać wyjątkowa w polskiej medycynie – z jego udziałem odbyło się ponad 500 przeszczepień serca, na zaproszenie prof. dr. hab. Piotra Ponikowskiego - rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, został współtwórcą nowoczesnego ośrodka transplantacyjnego we Wrocławiu, a w związku ze swoją działalnością został także laureat prestiżowego wyróżnienia „Rycerz Prawego Serca”, przyznawanego przez środowisko kardiologiczne. Pod jego kierownictwem w Instytucie Chorób Serca USK we Wrocławiu w ciągu zaledwie czterech lat wykonano blisko 200 przeszczepów serca, co czyni ośrodek liderem w skali kraju.

– Wrocław to dla mnie wisienka na torcie mojej kariery – mówi dr Roman Przybylski prof. UMW, kierownik Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca UMW i Oddziału Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Możliwość realizowania misji leczenia i rozwoju nowoczesnej kardiochirurgii w Instytucie Chorób Serca i na naszej uczelni to ogromny zaszczyt.

Kreatywność w służbie życia

Mimo że kardiochirurgia wydaje się dziedziną ścisłą, profesor Przybylski nie ma wątpliwości: bez kreatywności nie byłoby postępu.

– Operując wady wrodzone serca, często musimy działać jak artyści – jak Fidiasz czy Leonardo da Vinci. Każdy przypadek jest inny, nie ma jednego schematu, który da się powtórzyć – tłumaczy.

To właśnie takie podejście – łączące twardą naukę z elastycznym, twórczym myśleniem – sprawia, że prof. Przybylski jest nie tylko skutecznym lekarzem, ale i inspirującym liderem.

– Sukces w kardiochirurgii to wynik pracy zespołu. Trzeba umieć znaleźć w ludziach ich najlepsze cechy i wspierać je – dodaje.

Człowiek, który daje nowe życie

Przez lata kariery prof. Przybylski przeprowadził ponad 500 przeszczepów serca, a wielu pacjentów do dziś świętuje rocznice operacji jako swoje „drugie urodziny”. Zdarza się, że odwiedzają go po latach – niektórzy co pięć lat, inni z nowonarodzonymi dziećmi, których nie byłoby, gdyby nie jego operacje.

Ale profesor nie zapomina także o trudnych momentach – o pacjentach, których nie udało się uratować. Bo jak sam podkreśla – kardiochirurgia to nie tylko nauka i technika, ale również pokora, empatia i… kreatywność.

Wrocław – miasto z sercem

O samym mieście mówi z czułością i szacunkiem.

– Wrocław to fantastyczne, zielone miasto. Można tu dobrze żyć, rozwijać się, a przy tym – chodzić do doskonałej opery – żartuje profesor.

Jego obecność w gronie „30 Kreatywnych Wrocławia” to nie tylko dowód uznania dla indywidualnych zasług, ale także dla całego zespołu Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, który każdego dnia walczy o ludzkie zdrowie i życie.




 
Skóra pod czujnym okiem sztucznej inteligencji – USK we Wrocławiu przyspiesza diagnostykę nowotworów
Wrocław, 15 kwietnia 2025 r.

Skóra pod czujnym okiem sztucznej inteligencji – USK we Wrocławiu przyspiesza diagnostykę nowotworów



Diagnostyka zmian skórnych w stukrotnym powiększeniu – takie możliwości daje nowoczesny wideodermatoskop, z którego od niedawna korzystają pacjenci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). Uniwersyteckie Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej (UCDOiO) ma do dyspozycji jeden z najnowocześniejszych aparatów ze wspomaganiem sztucznej inteligencji do wykrywania zmian skórnych. Do tej pory tego typu narzędzia były dostępne dla osób korzystających z płatnych, komercyjnych usług medycznych.

Liczba nowych zachorowań na czerniaka w Polsce zwiększa się w bardzo dużym tempie. W ciągu dekady uległa ona podwojeniu – do ponad 4 tysięcy rocznie. Jednocześnie wzrasta przeżywalność pacjentów z tym nowotworem. Światowe badania potwierdzają, że wprowadzenia do diagnostyki zaawansowanych technologicznie wideodermatoskopów dwukrotnie zwiększyło rozpoznawalność czerniaków na wczesnym etapie rozwoju.

– Nie tylko wykrywamy więcej niebezpiecznych zmian, ale też diagnozujemy je na wcześniejszym etapie – mówi dr hab. Alina Jankowska-Konsur, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej USK we Wrocławiu i dodaje: – Dzięki wczesnemu wykryciu wystarczy chirurgiczne wycięcie zmiany bez konieczności chemioterapii. To z kolei powoduje, że przeżywalność chorych z czerniakiem rośnie.

Warto pamiętać, że choć kluczowym elementem skutecznej diagnostyki i leczenia nowotworów skóry pozostaje doświadczenie oraz wiedza lekarzy, równie istotne jest zapewnienie im dostępu do nowoczesnych i zaawansowanych technologicznie narzędzi diagnostycznych.

– Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu to miejsce, gdzie nowoczesna medycyna spotyka się ze śmiałymi planami i odwagą w działaniu. Inwestujemy nie tylko w wybitnych specjalistów, ale też w technologie, które zmieniają oblicze diagnostyki. Profesjonalizm naszej kadry to siła, ale dopiero w połączeniu z innowacyjnym zapleczem technologicznym pozwala w pełni wykorzystać ich potencjał. Wprowadzenie wideodermatoskopu ze wsparciem sztucznej inteligencji to kolejny krok w stronę medycyny przyszłości – dostępnej tu i teraz, w publicznym szpitalu uniwersyteckim – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor USK we Wrocławiu.

Nie tylko czerniak straszny

Choć czerniak budzi największe emocje i najczęściej pojawia się w kontekście nowotworów skóry, nie jest jedynym zagrożeniem onkologicznym w tej grupie chorób. Wśród pacjentów coraz częściej diagnozowane są inne nowotwory skóry, takie jak rak podstawnokomórkowy czy kolczystokomórkowy, które – choć rzadziej prowadzą do zgonu – mogą powodować poważne powikłania miejscowe, a nieleczone prowadzić do rozległych uszkodzeń tkanek.

Jak podkreśla prof. dr hab. Joanna Maj z Uniwersyteckiego Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej, nowo wybrana prezes dolnośląskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, rosnąca liczba zachorowań na nowotwory skóry wiąże się m.in. z dłuższą ekspozycją na promieniowanie UV, starzeniem się społeczeństwa oraz większą liczbą pacjentów przyjmujących leki osłabiające układ odpornościowy.

– Nowotwory skóry wywodzą się z wielu struktur, w tym z gruczołów łojowych, potowych, mieszków włosowych, naczyń limfatycznych i krwionośnych, z tkanki podskórnej i oczywiście z komórek naskórka np. z keratynocytów warstwy kolczystej czy też jak czerniak z melanocytów – tłumaczy ekspertka. – W przeciwieństwie do nowotworów narządów wewnętrznych, których rozpoznanie bywa czasami trudne, wymaga wielu specjalistycznych i kosztownych procedur diagnostycznych, wstępne rozpoznanie nowotworu skóry bardzo często jest możliwe przy wnikliwym badaniu dermatologicznym. Dzięki umiejętności wczesnego rozpoznawania stanów przednowotworowych, zarówno klinicznie, a także przy pomocy dermatoskopii, dermatolog już we wczesnych stadiach rozwoju choroby może prawidłowo ukierunkować dalsze postępowanie.

Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zwracają uwagę, że regularna kontrola dermatologiczna i profilaktyka – zwłaszcza w grupach ryzyka – pozostają kluczowe w zapobieganiu rozwojowi zaawansowanych postaci nowotworów skóry. Dzięki nowoczesnym technologiom, takim jak wideodermatoskopia, możliwe jest wykrycie zmian skórnych na bardzo wczesnym etapie, co znacząco zwiększa skuteczność ich późniejszego leczenia.

Co potrafi innowacyjny wideodermatoskop

Wprowadzony w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu jeden z najnowszych modeli wideodermatoskopu FotoFinder to inteligentny, mobilny i cyfrowy aparat, który przenosi diagnostykę dermatologiczną na nowy poziom. W kilkanaście minut pozwala na wykonanie mapowania całego ciała, automatycznie archiwizuje obrazy, a dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji zapisane obrazy poddaje analizie.

– Oczywiście nawet najbardziej innowacyjny sprzęt nie zastąpi doświadczonego lekarza, ale może być ogromnym wsparciem diagnostycznym – zaznacza lek. Magdalena Łyko z UCDOiO.

Badanie rozpoczyna się od wykonania mapy skóry – lekarz fotografuje ciało pacjenta w różnych pozycjach. Zdjęcia są zapisywane i wykorzystywane do porównań podczas kolejnych wizyt. W kolejnych etapach specjalista bada konkretne zmiany za pomocą ręcznego dermatoskopu, zintegrowanego z systemem wideodermatoskopu. Urządzenie umożliwia również dokładne zobrazowanie znamion w dużym powiększeniu i podpowiada, które z nich mogą być potencjalnie niebezpieczne.

– W zwykle stosowanych ręcznych dermatoskopach zmiana jest oglądana w 20–krotnym powiększeniu, a nasz nowy sprzęt pozwala powiększyć obraz kilkaset razy – wyjaśnia lek. Magdalena Łyko. – Dzięki zaawansowanej technologii aparat analizując zdjęcia, potrafi wyłapać minimalne zmiany, które gołym okiem mogą być zupełnie niewidoczne.

Wskazania do badania wideodermatoskopem

Według dermatologów z systematycznych badań powinny korzystać osoby, które w wywiadzie rodzinnym mają raka skóry, to nie musi być czerniak, to może być najczęściej występujący rak podstawnokomórkowy, kolczystokomórkowy czy inny. Wskazaniem do kontroli jest także duża liczba znamion, przyjmuje się powyżej stu. Ryzyko zachorowania na czerniaka w tej grupie jest nawet dwa razy większe niż wśród reszty społeczeństwa.

Na badania powinni także zgłaszać się pacjenci, którzy sami albo ich bliscy, obserwują nowe znamiona, które na przykład rosną albo podkrwawiają. Ponadto w grupie ryzyka są pacjenci, którzy przyjmują leki immunosupresyjne (osłabiające układ odpornościowy), bo tego typu leki zwiększają podatność na nowotwory skóry. Regularne badania powinny wykonywać także osoby, które w przeszłości miały poparzenia słoneczne albo pracownicy wystawieni przez wiele godzin na działanie silnego słońca.

– W idealnym scenariuszu każdy powinien raz w roku przejść badania wideodermatoskopem albo chociaż pokazać się lekarzowi rodzinnemu, który obejrzy pacjenta od stóp do głów i w razie wątpliwości skieruje do specjalisty – podkreśla prof. Maj.

Wideodermatoskop może być także wykorzystany w badaniu włosów. Jak podkreślają specjaliści USK, wcześniej lekarze musieli polegać na oglądaniu skóry głowy pod lupą, co uniemożliwiało dostrzeżenie wielu cech skóry głowy. Trychoskopia jest nowatorskim badaniem skóry głowy i łodygi włosa. Wykorzystuje cztery różne rodzaje świateł i przybliżeń, które są pomocne w diagnostyce chorób skóry. Badanie wykonuje się najczęściej w przypadku wypadających włosów lub problemów skórnych, takich jak, łysienie, łupież czy swędzenie skóry głowy.

– Podobnie jak w przypadku badania skóry, możemy zrobić zdjęcie włosów i skóry głowy, zapisać w systemie i urządzenie przeanalizuje obrazy. Sztuczna inteligencja może podpowiedzieć nam, ile procent włosów jest w danej fazie wzrostu i dzięki temu możemy łatwiej postawić diagnozę, stwierdzić na przykład jaki to jest typ łysienia i monitorować skuteczność terapii – dodaje dr hab. Jankowska-Konsur.

Sezon urlopowy za pasem – jak zadbać o skórę?

Co roku przed sezonem letnim specjaliści powtarzają, aby zbytnio nie wystawiać skóry na działanie słońca, zwłaszcza w godzinach południowych. Kierownik Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej dr hab. Alina Jankowska-Konsur dodaje, że w ostatnich latach widoczna jest większa świadomość i stopniowo wprowadzana jest wręcz moda na jaśniejszą, nie nadmiernie opaloną skórę.

– Stosowanie kremów z filtrem przeciwsłonecznym jest coraz bardziej powszechne, mało kto dziś chodzi do solarium, nie jest powszechny „spalony” odcień opalenizny latem, raczej lekkie muśnięcie słońcem. To jest w modzie – podkreśla specjalistka. – Pacjenci wiedzą, że zbyt mocna opalenizna, to nie tylko ryzyko poparzenia czy raka, ale także szybsze starzenie się skóry.

Dr hab. Jankowska-Konsur dodaje, że warto pamiętać o tym, że filtry chroniące skórę nie działają od razu.

– Trzeba posmarować się 30 minut przed wyjściem na słońce, po dwóch godzinach trzeba nałożyć filtr ponownie, tak samo po wyjściu z wody trzeba nałożyć krem z filtrem na nowo. Warto też pamiętać o używaniu filtrów, nawet kiedy przebywamy w pomieszczeniu przy nasłonecznionym oknie albo w samochodzie oraz ochronie całego ciała także uszu czy dłoni – tłumaczy.

Specjalistka przy tym dodaje, że nie bez znaczenia są przyjmowane leki, które mogą wywoływać uczulenie podczas silnej ekspozycji na słońce albo zioła. Dla przykładu, z popularnego dziurawca powinno się korzystać z umiarem, zwłaszcza w okresie upałów. Zawarta w tej roślinie hiperycyna zwiększa wrażliwość skóry na promieniowanie UV i może dojść do poparzenia lub uczulenia.




 
70 lat wrocławskiej kardiochirurgii
Wrocław, 11.04.2025 r.

70 lat wrocławskiej kardiochirurgii



Czołowi polscy kardiochirurdzy spotkali się w piątek 11 kwietnia na wspólnej konferencji naukowej w Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Okazją był jubileusz 70-lecia wrocławskiej kardiochirurgii.

- To dla mnie historia szczególna – opowieść o tym, że warto marzyć o rzeczach wielkich i tylko wielkie cele sobie stawiać. One przy odpowiednim zaangażowaniu, pasji i umiejętności współpracy realnie zmieniają naszą rzeczywistość. Tak było z kardiochirurgią i marzeniem prof. Wiktora Brossa. Tak było z marzeniem prof. Bogdana Łazarkiewicza, naszego byłego rektora, któremu obiecałem, że doczeka pierwszej transplantacji serca w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym. Słowa dotrzymałem i dziś mogę dodać, że to nie było nasze ostatnie słowo; wciąż mamy wielkie marzenia – zapowiada prof. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Obecnie pacjenci z Dolnego Śląska, wymagający leczenia kardiochirugicznego, leczeni są w trzech ośrodkach: Instytucie Chorób Serca Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, 4. Wojskowym Szpitalu Specjalistycznym z Polikliniką oraz Dolnośląskim Centrum Chorób Serca im. prof. Zbigniewa Religi MEDINET. Początki wrocławskiej kardiochirurgii sięgają 1955 r., gdy 31 marca prof. Wiktor Bross przeprowadził w kierowanej przez siebie II Klinice Chirurgii ówczesnej Akademii Medycznej we Wrocławiu pierwszą komisurotomię mitralną.

Powstająca po wojnie od podstaw Akademia Medyczna we Wrocławiu odegrała historyczną rolę. Jako miejsce swojej pracy stolicę Dolnego Śląska wybrali wybitni naukowcy i lekarze, w dużej części z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Odnajdując się w swojej nowej ojczyźnie, dokonywali rzeczy wielkich w swoich dziedzinach. Pierwsza w Polsce operacja na otwartym sercu (zamknięcie ubytku w przegrodzie międzyprzedsionkowej), pierwszy zabieg w krążeniu pozaustrojowym – to przykłady działalności jednego z nich, prof. Wiktora Brossa, który był twórcą i pierwszym szefem II Katedry i Kliniki Chirurgii Akademii Medycznej we Wrocławiu, pełniąc tę funkcję od 1950 r. Był to okres dynamicznego rozwoju tej jednostki, a mimo izolacji i nieustannych braków finansowych, udawało się wprowadzać nowe techniki chirurgiczne i poszerzać zakres zabiegów. Formalnie Klinika Chirurgii Serca powstała w 1972 r., z podziału II Kliniki Chirurgii na trzy jednostki (chirurgii serca, klatki piersiowej i ogólnej). Nową kliniką prof. Bross kierował do 1973 r., kiedy przeszedł na emeryturę. Następcą został jego wieloletni uczeń prof. Anatol Kustrzycki, który współpracował z nim jeszcze od czasów studenckich we wczesnych latach 50., a w 1955 r. przeprowadził pierwsze we Wrocławiu cewnikowanie serca. Za czasów prof. Anatola Kustrzyckiego klinika została rozbudowana i zyskała nowe skrzydło, w którym umieszczono blok operacyjny, oddział intensywnej opieki pooperacyjnej, pracownię hemodynamiki i laboratorium. W 1974 r. doc. Bronisław Olejak wykonał pierwszą we Wrocławiu koronarografię, a prof. Anatol Kustrzycki – pierwszą rewaskularyzację wieńcową. Po jego śmierci w 1987 r. kierownictwo kliniki objął prof. Tadeusz Bross, a następnie, w latach 1997–2001, funkcję tę pełnił dr Roman Krupacz. Od 2001 r. do 2016 r. kliniką kierował prof. Wojciech Kustrzycki.

– Jednym z moich celów jako szefa kliniki było zwiększenie liczby zabiegów radykalnych i to się udało – mówi prof. Wojciech Kustrzycki. – Jednak kolejny cel, czyli poprawę warunków socjalnych dla pacjentów, udało się zrealizować tylko częściowo. Dziesięcioosobowe sale chorych w budynku przy ul. Skłodowskiej-Curie podzieliliśmy na mniejsze, poprawiliśmy także zaopatrzenie kliniki w sprzęt. Jednak to wszystko za mało, by uznać warunki leczenia pacjentów za godne. Miałem w związku z tym nieustająco złe samopoczucie. Mówiąc wprost: odczuwałem wstyd przed pacjentami i ich rodzinami. Nadzieja na poprawę warunków pojawiła się wraz z decyzją o przeprowadzce kliniki na ul. Borowską, do której ostatecznie doszło w 2011 r.

W czasie, gdy prof. Kustrzycki kierował uniwersytecką kliniką, we Wrocławiu powstało Centrum Chorób Serca Medinet (2002 r.) oraz Klinika Kardiochirurgii w 4. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką SP ZOZ (2003 r.).

– Nie traktowaliśmy się jak konkurencję. Dzięki wytężonej pracy wszystkich trzech ośrodków udaje się zbilansować potrzeby trzymilionowej dolnośląskiej populacji w obszarze kardiochirurgii – dodaje profesor Kustrzycki.

W 2016 r. kierownictwo kliniki po wygranym konkursie objął prof. Marek Jasiński.

– Za swój największy sukces jako szefa kliniki uważam osiągnięcie najniższej śmiertelności w kraju w latach 2018–2019 wśród ośrodków kardiochirurgicznych – mówi prof. Marek Jasiński. – Niewątpliwym sukcesem jest też wprowadzenie nowych procedur kardiochirurgicznych związanych z zastawkami aortalnymi.

Klinika Kardiochirurgii weszła w strukturę nowej jednostki, utworzonej z inicjatywy prof. Piotra Ponikowskiego – Centrum Chorób Serca (obecnie Instytut Chorób Serca) w 2019 r. W 2021 r. zaproszenie prof. Piotra Ponikowskiego do pracy w Instytucie Chorób Serca i udziału w tworzeniu ośrodka transplantacyjnego przyjął dr Roman Przybylski – uznany transplantolog, mający na koncie setki przeszczepień, w tym ówcześnie w Polsce najwięcej wykonanych u dzieci, jedyny operator w kraju, który przeprowadził autotransplantację serca.

W 2021 r. w Instytucie Chorób Serca ruszył program transplantacji serca i mechanicznego wspomagania krążenia. W ten sposób Instytut Chorób Serca stał się jedynym dolnośląskim ośrodkiem, w którym przeprowadza się obie te procedury.

Zgodę Ministerstwa Zdrowia na wykonywanie transplantacji wrocławski ośrodek otrzymał jako szósty w kraju, 3 lutego 2021 r. Pierwsza na Dolnym Śląsku transplantacja odbyła się niespełna trzy tygodnie później – 25 lutego 2021 r. W pierwszym roku działania programu w Instytucie Chorób Serca przeprowadzono 40 transplantacji, w kolejnych latach 44 i 46. W 2024 r. liczba tych zabiegów była rekordowa – 49 serc, podczas gdy w całej Polsce wykonano 200 takich przeszczepień.

– Niesamowicie satysfakcjonujące jest tworzenie czegoś od początku – mówi dr Roman Przybylski, prof. UMW, kierownik Katedry Kardiochirurgii i Transplantacji Serca UMW, kierownik Oddziału Kardiochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – To jest nowa jakość. Zwłaszcza gdy chodzi o ośrodek wypełniający białą plamę na transplantologicznej mapie Polski. W rejonie południowo-zachodnim nikt nie przeszczepiał serca.

Powstanie ośrodka przeszczepowego stworzyło też możliwość implantowania pomp wspomagania serca najnowszej generacji HeartMate III, z którymi pacjent może po prostu iść do domu i przez dłuższy czas normalnie żyć. Według polskiego prawa zgodę na ich stosowanie mają jedynie ośrodki przeszczepowe.

Instytut Chorób Serca to zarówno setki rutynowych procedur w kardiologii i kardiochirurgii, jak i tych dostępnych tylko w nielicznych ośrodkach. Lista zabiegów i procedur, które Instytut Chorób Serca wprowadzał jako pierwszy ośrodek w Polsce (i nie tylko) jest długa. To właśnie tu przeprowadzono pierwsze na świecie hybrydowe przezcewnikowe zabiegi zamknięcia ubytków w przegrodzie międzyprzedsionkowej i międzykomorowej, pierwsze w Europie zabiegi nowatorską metodą naprawy wrodzonej wady zastawki aortalnej. W Instytucie Chorób Serca po raz pierwszy w kraju wszczepiono pompy Impella 5.5.

Wśród planów ośrodka uniwersyteckiego we Wrocławiu jest poszerzenie działalności klinicznej i naukowej o obszar kardiologii i kardiochirurgii dziecięcej. Wiąże się to z powstaniem w ciągu najbliższych lat Zintegrowanego Centrum Pediatrycznego UMW i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

– Umożliwi to objęcie holistyczną, kompleksową opieką pacjentów kardiologicznych od urodzenia aż do końca życia – mówi dr Ewa Mroczek z Instytutu Chorób Serca. – A nawet jeszcze przed urodzeniem, ponieważ część wad wrodzonych diagnozuje się już w okresie prenatalnym. Na ogół trzeba je operować jak najwcześniej po przyjściu dziecka na świat. Obecnie wiąże się to głównie z rozdzieleniem matki i noworodka: kobieta rodzi gdzie indziej, dziecko musi być operowane w innym ośrodku, nierzadko odległym, co także dodatkowo jest obarczone ryzykiem wynikającym z transportu. Zapewnienie opieki nad pacjentką jeszcze na etapie ciąży i wdrożenie leczenia kardiologicznego lub przeprowadzanie zabiegu kardiochirurgicznego u dziecka w jednym miejscu ma głęboki sens. I jest możliwe tylko w wielospecjalistycznym szpitalu.

Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu Fot. Archiwum UMW




 
Wrocławscy specjaliści leczą serce bez skalpela
Wrocław, 10 kwietnia 2025 r.

Wrocławscy specjaliści leczą serce bez skalpela. Przełomowe terapie w USK we Wrocławiu



Czy można „odkurzyć” serce z zakrzepów i wszczepić zastawkę… bez otwierania klatki piersiowej? Takie zabiegi przeprowadzają już kardiolodzy z Instytutu Chorób Serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK). To pierwsze tego typu procedury na Dolnym Śląsku. Nowoczesna technologia i doświadczenie zespołu pozwalają pomóc pacjentom, którzy wcześniej nie kwalifikowali się do operacji..

64-letnia pacjentka z masywnym zakrzepem w sercu trafiła do specjalistów z Wrocławia po wcześniejszym leczeniu w szpitalu w Nysie. Ze względu na inne problemy zdrowotne w tym onkologiczne nie mogła przejść klasycznej operacji. Z pomocą przyszedł nowoczesny system AngioVac – urządzenie, które pozwala usunąć skrzepliny za pomocą specjalnego ssaka medycznego.

Klasyczna operacja byłaby dla tej pacjentki zbyt ryzykowna. Zdecydowaliśmy się na zabieg przeznaczyniowy, tj. z dostępu przez żyłę udową z wykorzystaniem systemu AngioVac – mówi dr Ewa Mroczek , kardiolog i koordynator Obszaru Wad Wrodzonych i Nadciśnienia Płucnego z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Do współpracy zaprosiliśmy dr Sebastiana Stefaniaka z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, doświadczonego eksperta w tym zakresie.

Zabieg wykonano w znieczuleniu ogólnym, z pełnym zabezpieczeniem kardiochirurgicznym. Lekarzom udało się skutecznie odessać bardzo dużą skrzeplinę zarówno z prawego przedsionka, jak i komory serca. Nawet ekspert w tej dziedzinie, dr Stefaniak przyznaje, że pomimo wykonania kilkudziesięciu takich zabiegów, jak dotychczas nie spotkał się nigdy ze skutecznym przeznaczyniowym usunięciem tak dużej skrzepliny z prawej komory.

Pacjentka kilka dni po zabiegu w USK, w dobrym stanie, wróciła do szpitala w Nysie.

Inwestycja w ten nowy system była konieczna, bo daje realną alternatywę dla klasycznych operacji. Pozwala usunąć zakrzepy bez dużej utraty krwi, bez otwierania klatki piersiowej, a do tego przekłada się na krótszy pobyt w szpitalu. To ogromna korzyść dla pacjentów – podkreśla dr hab. Wiktor Kuliczkowski , prof. UMW, kierownik Pracowni Hemodynamiki Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.


Innowacyjne zastawki ratują serca młodych dorosłych

Wrocławscy lekarze jako pierwsi na Dolnym Śląsku wszczepili także nowoczesne zastawki płucne Venus P-Valve. To przełom w leczeniu pacjentów z wrodzonymi wadami serca, którzy często przeszli już kilka operacji i mają poważne uszkodzenia zastawek.

Dotąd stosowaliśmy mniejsze zastawki, ale nie mogły być stosowane u pacjentów z bardzo poszerzoną tętnicą płucną. Zastawki Venus są większe i możemy je wprowadzać przez żyłę udową, bez otwierania klatki piersiowej – tłumaczy dr Ewa Mroczek.

Pierwsze dwa zabiegi pacjentek – 19 i 27 lat – przebiegły bez komplikacji. Nowe zastawki funkcjonują dobrze, pozwalają pacjentom szybciej wrócić do zdrowia.

To bezpieczniejsza alternatywa dla osób, które były już wiele razy operowane. Mniej inwazyjna procedura, bez skomplikowanej operacji kardiochirurgicznej jest nie tylko bezpieczniejsza, ale też skraca czas rekonwalescencji – podkreśla dr Ewa Mroczek.


Leczenie dla najtrudniejszych przypadków

Instytut Chorób Serca we Wrocławiu to jeden z najważniejszych ośrodków w kraju. Trafiają tu pacjenci z całej Polski, także ci w najcięższym stanie i najbardziej skomplikowanej sytuacji medycznej. Korzystają z najnowocześniejszych technologii, które są nieodłącznie wpisane dziś w medycynę.

Mamy wszystko co potrzebne – wiedzę, doświadczenie i co kluczowe – ekspertyzę w wielu obszarach medycyny – mówi prof. dr hab. Piotr Ponikowski , rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK. Dodaje, że kierowana przez niego jednostka w modelowy sposób wykorzystuje połączone potencjały dobierając za każdym razem opcję najlepszą dla danego pacjenta.

Codziennie rano organizujemy tzw. Heart Team, w którym biorą udział specjaliści z kardiologii, kardiochirurgii, a jeśli jest potrzeba to anestezjologii, chirurgii naczyniowej, a także innych specjalizacji. Każdy przypadek poddany jest dyskusji, by wypracować optymalne leczenie. I dzieje się to z reguły – co bardzo ważne – w obecności pacjenta i jego rodziny. Zdarzają się sytuacje, które konsultujemy z ekspertami zagranicznymi – dzięki współpracy naukowej, mamy takie możliwości na wyciągnięcie ręki. Dzięki temu każdy z pacjentów traktowany jest indywidualnie i otrzymuje leczenie najlepiej odpowiadające jego stanowi zdrowia – podkreśla prof. Ponikowski.


Nowości w Instytucie Chorób Serca – jak to działa?

AngioVac to zamknięty system ssący (aspiracyjny) , wspierany przez pompę pozaustrojową i filtr, umożliwiający usuwanie zakrzepów i materiału zatorowego z serca oraz dużych naczyń – bez potrzeby otwierania klatki piersiowej. Zabieg przeprowadzany jest w znieczuleniu ogólnym i wymaga zespołu interdyscyplinarnego. Kluczowym warunkiem skuteczności jest wiek skrzepliny – do 14 dni – i jej miękka konsystencja.

Venus P-Valve to samorozprężalna biologiczna zastawka płucna , stosowana u pacjentów z ciężką niedomykalnością i poszerzoną drogą odpływu z prawej komory serca. Dzięki dostępności większej gamy rozmiarów (od 28 do 36mm), umożliwia leczenie przezskórne u chorych, którzy dotychczas kwalifikowali się wyłącznie do klasycznych operacji. Zastawki wprowadzane są przez żyłę udową i uwalniane pod kontrolą obrazowania.

USK we Wrocławiu jako pierwszy ośrodek na Dolnym Śląsku wdrożył oba rozwiązania. Zabiegi wykonywane są z udziałem ekspertów USK oraz we współpracy z międzynarodowymi proktorami, co pozwala zapewnić najwyższy poziom personalizacji dla pacjenta i bezpieczeństwa terapii.




 
Dzień Otwarty
Wrocław, 4 kwietnia 2025 r.

Zdrowie neurologiczne na co dzień – 11 kwietnia USK we Wrocławiu zaprasza na dzień otwarty poświęcony chorobie Parkinsona



Bezpłatne konsultacje ze specjalistami Uniwersyteckiego Centrum Neurologii i Neurochirurgii (UCNiN), możliwość poznania najnowszych informacji na temat diagnostyki i leczenia choroby Parkinsona warsztaty, porady dietetyczne i nie tylko – wszystko to w ramach Dnia Otwartego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Z okazji przypadającego w piątek, 11 kwietnia Światowego Dnia Choroby Parkinsona, eksperci szpitala zapraszają do uczestnictwa w wydarzeniu dedykowanemu temu schorzeniu.

Podczas wydarzenia specjaliści opowiedzą, jak wygląda proces diagnostyczny, kiedy należy szukać pomocy oraz jakie terapie – farmakologiczne i zabiegowe – są obecnie dostępne. Jedną z metod leczenia zaawansowanej postaci choroby jest głęboka stymulacja mózgu, pozwalająca na poprawę jakości życia pacjentów.

Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w Polsce chorobę Parkinsona zdiagnozowano u ok. 80 tys. osób. Eksperci alarmują, że rzeczywista liczba chorych może być znacznie wyższa.

W ramach dnia otwartego zaplanowano konsultacje z dietetykiem, psychologiem, fizjoterapeutą, a także warsztaty dla pacjentów i ich opiekunów prowadzone przez lekarzy neurologów. Farmaceuci kliniczni podobnie jak w trakcie poprzednich obchodów Światowego Dnia Choroby Parkinsona zaoferują swoją unikalną usługę - bezpłatny przegląd lekowy. Eksperci wytłumaczą jak i kiedy powinno przyjmować się swoje lekarstwa, sprawdzą czy np. nie wchodzą wzajemnie w interakcje lub nie są przeterminowane (uczestnicy mogą zabrać leki ze swojej apteczki lub przygotować wcześniej listę z nazwami i dawkami poszczególnych lekarstw).

Na miejscu w godzinach od 10:00 do 14:00 obecni będą także przedstawiciele Dolnośląskiego Oddziału NFZ – opowiedzą o programach profilaktycznych, korzyściach wynikających z wykorzystania programów Dieta NFZ i Akademia NFZ, umożliwią wykonanie analizy składu ciała, pomogą założyć w telefonie aplikacje MojeIKP i mojeFizjo+ oraz wyrobić kartę EKUZ, co może być szczególnie wartościowe tuż przed zbliżającym się sezonem urlopowym.

Uczestnikom Dnia Otwartego będą towarzyszyć także studentki i studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którzy od godz. 9:00 do 16:00 przeprowadzą akcję rejestracji osób, które chciałyby zostać dawcami szpiku w bazie Fundacji DKMS.

Dzień otwarty odbędzie się w piątek, 11 kwietnia 2025 r. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej 213. Część konsultacyjna zaplanowana jest w godz. 9:00–12:00 w holu głównym szpitala, a warsztaty rozpoczną się o godz. 12:00 w sali konferencyjnej 3.48 (II piętro, bud. H, z możliwością wjazdu windą) i potrwają do 14:00. Udział w wydarzeniu jest bezpłatny i nie wymaga wcześniejszej rejestracji.





 
Nominacja prof. Joanny Maj
9.04.2025

Nominacja prof. Joanny Maj



Prof. dr hab. Joanna Maj została wybrana na stanowisko prezesa oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Prof. Maj jest jednocześnie członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Jest także współautorem wielu stanowisk Grupy Ekspertów PTD, dotyczących między innymi chłoniaków pierwotnie skórnych, diagnostyki i leczenia chorób przenoszonych drogą płciową, chorób pęcherzowych, raków skóry (BCC i SCC), postępowania w pokrzywce, leczenia łuszczycy, bielactwa, fototerapii, twardziny.

Prof. Joanna Maj w przeszłości pełniła już rolę sekretarza, a także prezesa oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego przez dwie kadencje, od 2012 do 2020 roku.

Od wielu lat prof. Joanna Maj aktywnie uczestniczy w życiu uczelni, jest i była członkiem Uczelnianej Komisji Etyki, Przewodniczącą Rady Dyscypliny Nauki Medyczne, a w tej kadencji została wybrana do Senatu UMW.

- Wybory, które odbyły się w ubiegłą środę, miały niesamowity przebieg. Zwykle, w ostatnich latach, na posiedzeniach Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego było ok. 30 osób, a tym razem przyjechało ponad 140 dermatologów z całego Dolnego Śląska, w tym z Opola. Postanowiłam wystartować jeszcze raz, bo wciąż mogę coś zrobić dla dermatologii, która jest nie tylko moim zawodem, ale też pasją. 7 maja br. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego na ul. Borowskiej zaplanowałam pierwsze spotkanie naukowo-szkoleniowe oddziału dolnośląskiego Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego. Podczas tych cyklicznych spotkań będziemy się szkolić, przypominać i poszerzać wiedzę, dyskutować nad trudnymi przypadkami, bo dermatologia nie jest łatwą dziedziną, jeśli chodzi o diagnostykę. Spotkanie będzie miało charakter otwarty, odbędzie się o godz. 15.00 w sali 3.38.

Prof. Joanna Maj związana jest z Uniwersytetem Medycznym we Wrocławiu od początku. Tutaj studiowała, w 1992 r. obroniła doktorat, w 2011 r. habilitację, a w 2017 roku została profesorem nauk medycznych.

Prof. Maj jest laureatką wielu indywidualnych i zbiorowych nagród JM Rektora UMW za osiągnięcia naukowe. Otrzymała Srebrny Krzyż Zasługi (2002 r.) na wniosek uczelni oraz Złoty Krzyż Zasługi (2009 r.) nadany przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek izb lekarskich. Przez wiele lat pracowała w Sądzie Lekarskim Dolnośląskiej Izby Lekarskiej – jako sędzia, a także przez jedną kadencję jako zastępca przewodniczącego Okręgowego Sądu Lekarskiego.

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego pracuje w Centrum Dermatologii Ogólnej i Onkologicznej jako zastępca kierownika kliniki. Prof. Maj specjalizuje się w leczeniu chłoniaków pierwotnie skórnych T- i B-komórkowych, piodermii zgorzelinowej, a także w diagnostyce licznych, czasami trudnych, przypadków dermatologicznych. Jest wykładowcą na wielu konferencjach naukowych, w tym interdyscyplinarnych.

W 2009 r. Dolnośląska Izba Lekarska przyznała jej Medal im. prof. Jana Mikulicza-Radeckiego w uznaniu zasług dla społeczności lekarskiej. Wyróżniona została również Medalem Komisji Edukacji Narodowej (2006 r.) przyznanym przez uczelnię.

W latach 2014-2018 prof. Maj pełniła funkcję krajowego konsultanta ds. dermatologii.

- Dla mnie jedną z cenniejszych nagród jest nagroda „Liderzy dydaktyki”, którą przyznają anonimowo studenci i rezydenci. Cieszę się z każdej pozytywnej opinii na temat zajęć, które prowadzę. Bardzo lubię pracę z młodymi ludźmi, ze studentami, rezydentami, lekarzami innych specjalności. Prowadząc przez wiele lat oddziały w dawnej Klinice Dermatologii, przekazywałam wiedzę młodszym kolegom, którzy do dzisiaj kontaktują się ze mną w trudnych przypadkach dermatologicznych. Byłam kierownikiem specjalizacji 31 lekarzy, większość z nich zdała egzamin specjalizacyjny z wyróżnieniem – dodaje prof. Joanna Maj.

Tekst: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu Fot. Tomasz Król/USK




 
Dzień Pracownika Służby Zdrowia

 
70 lat wrocławskiej Kardiochirurgii

70 lat wrocławskiej Kardiochirurgii


Szanowni Państwo,

W imieniu prof. Piotra Ponikowskiego, Rektora Uniwersytetu Medycznego
we Wrocławiu, oraz prof. Wojciecha Kustrzyckiego serdecznie zapraszamy do udziału w konferencji naukowej z okazji 70-lecia pierwszej operacji kardiochirurgicznej we Wrocławiu - "70 lat wrocławskiej kardiochirurgii".
Data:
11 kwietnia 2025 r., godz. 16:00
Miejsce:
Sala wykładowa Katedry i Zakładu Anatomii Prawidłowej
(Collegium Anatomicum), Uniwersytet Medyczny im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, ul. Chałubińskiego 6a, Wrocław

Podczas wydarzenia przypomnimy przełomowe momenty w rozwoju polskiej i wrocławskiej kardiochirurgii, uczcimy dokonania wybitnych specjalistów, a także omówimy współczesne i przyszłe wyzwania w tej dziedzinie.
program konferencji do pobrania

Aby wziąć udział w wydarzeniu, prosimy o wypełnienie formularza rejestracyjnego:
href="https://forms.office.com/e/La9BxNgVLZ"

W razie pytań lub potrzeby dodatkowych informacji prosimy o kontakt pod adresem:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Będzie nam niezmiernie miło gościć Państwa na tym jubileuszowym wydarzeniu!

 
Ważny komunikat

 
Student Asystentem Lekarza

Student Asystentem Lekarza


Zdobędą doświadczenie i zobaczą, jak w praktyce będzie wyglądała ich praca. Wesprą lekarzy w codziennych obowiązkach, a przy okazji podreperują studencki budżet. Tak w skrócie można opisać założenia programu "Student Asystentem Lekarza", którego pilotaż uruchamiają właśnie Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu (UMW) i Uniwersytecki Szpital Kliniczny (USK).

Program skierowany jest do studentów IV-VI roku kierunku lekarskiego UMW. Wezmą w nim udział: Instytut Chorób Serca, Klinika Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych, Klinika Neurologii oraz Szpitalny Oddział Ratunkowy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Już jednak wiadomo, że inne oddziały także są zainteresowanie współpracą ze przyszłymi lekarzami.

Pomysł wyszedł od studentów

– O takiej formie włączenia studentów w pracę naszego szpitala mówiliśmy od jakiegoś czasu – przyznaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW, który od kilku miesięcy pełni funkcję dziekana Wydziału Lekarskiego. – Dla mnie był to jeden z ważniejszych postulatów do realizacji. Po pierwsze dlatego, że sami studenci wielokrotnie podkreślali, że chcieliby mieć taką możliwość, a po drugie jako lekarz wiem, że bezpośrednia praca na oddziale jest bezcenna i idealnie uzupełnia wiedzę przekazywaną na zajęciach.

Zdaniem dr. hab. Roberta Zymlińskiego, prof. UMW nie bez znaczenia jest fakt, że szpital przewidział wynagrodzenie dla studentów. – Dzięki temu nie będą musieli wybierać między pracą zarobkową a taką, która wzmocni ich kompetencje w zawodzie lekarza – podkreśla.

Program składa się z dwóch etapów. Pierwszym jest wolontariat, na czas którego każda klinika, biorąca udział w projekcie, przyjmie pięć osób. Będzie to okres przygotowujący do zatrudnienia. Dodatkowo i student, i jego szpitalny opiekun ocenią, czy współpraca ich zadowala i czy chcą ją kontynuować. Jeśli odpowiedź obu stron będzie twierdząca, trzy osoby otrzymają ofertę pracy na umowę zlecenie. W szpitalu zostaną więc najlepsi. Najlepsi też zostaną do programu zakwalifikowani.

Podczas rekrutacji pod uwagę brane będą m.in. średnia ocen z toku studiów, działalność naukowa (tj. czynny udział w konferencjach czy publikacje w czasopismach), aktywna działalność w studenckim kole naukowym lub organizacji działającej na uczelni oraz wcześniejsza działalność wolontariacka w USK.

– Zasady programu opracowali sami studenci, oddaliśmy im decyzyjność jako osobom najbardziej zainteresowanym tą inicjatywą. Zaangażowanie było bardzo duże, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że uruchamiamy potrzebny i wyczekiwany projekt – dodaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW.

Dobre przygotowanie do stażu

Zakres obowiązków przygotuje przyszłych lekarzy do pracy zawodowej, zapewni im zdobycie klinicznego doświadczenia oraz zapoznanie się z organizacją pracy w szpitalu. Ważne jest także wsparcie, które dzięki studentom otrzymają pracownicy szpitala.

Do zadań asystentów będzie należała m.in. praca z dokumentacją medyczną, wystawianie skierowań i zwolnień lekarskich (po uzyskaniu stosownych uprawnień), obsługa systemów informatycznych czy udzielanie informacji i wsparcia logistycznego pacjentom. Są to czynności, które pochłaniają sporo czasu, ale są wpisane w codzienne obowiązki lekarzy. Poza tym, jak się okazuje, właśnie z takimi zadaniami młodzi medycy mają największy problem, zaczynając pracę w placówce medycznej. Oznacza to, że udział w programie "Student Asystentem Lekarza" może być dobrym przygotowaniem np. do stażu podyplomowego.

– W pracy lekarza istotna jest nie tylko wiedza, ale również praktyka i zaangażowanie. Z tych też powodów w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym podjęliśmy się organizacji i poprowadzenia programu "Student Asystentem Lekarza", który pozwoli młodym adeptom medycyny stanąć ramię w ramię z naszymi ekspertami i doświadczyć prawdziwej pracy na oddziałach. Nie szukamy biernych obserwatorów, szukamy ludzi gotowych do działania i nauki. Chcemy, aby studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu nie tylko zdobywali cenne doświadczenie, ale także stali się realnym wsparciem dla lekarzy i pacjentów. To niepowtarzalna szansa, aby już na studiach poczuli, co znaczy być częścią zespołu ratującego zdrowie i życie. To nie tylko program, to przepustka do świata medycyny wielu specjalizacji – tłumaczy dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Będą częścią zespołów medycznych
Dzięki programowi studenci będą mogli obserwować i uczyć się, jak wygląda komunikacja lekarzy z pacjentami, jak przebiega prowadzenie procesu diagnostycznego i terapeutycznego, a także na czym polega współpraca zespołowa, która jest podstawą dobrze funkcjonujących oddziałów szpitalnych.

– Program otworzy przed nami zupełnie nowe możliwości zaangażowania w kliniczną działalność szpitala. To szansa na zdobywanie cennego doświadczenia, ale również realne zaangażowanie w pracę oddziałów i poczucie przynależności do zespołu medycznego – twierdzi Andrzej Mrożek, student Wydziału Lekarskiego, przewodniczący Studenckiego Koła Naukowego Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, koordynator ds. współpracy w ramach realizacji programu i dodaje: – To także sposób na docenienie tych studentów, którzy już teraz poświęcają wolny czas na rozwijanie umiejętności i poszerzanie wiedzy medycznej. Wielu z nas angażuje się w działalność naukową, wolontariat i dodatkowe aktywności, kierując się autentycznym powołaniem do zawodu lekarza. Teraz znajdzie to formalne uznanie.

Udział w programie to także okazja, aby lepiej poznać wybraną specjalizację. – Możliwość pracy na konkretnym oddziale pozwoli nam na głębsze zrozumienie specyfiki danej dziedziny medycyny, co z pewnością ułatwi podejmowanie decyzji dotyczących przyszłej ścieżki zawodowej – uważa Andrzej Mrożek. – Mamy nadzieję, że "Student Asystentem Lekarza" stanie się stałym elementem edukacji przyszłych lekarzy na naszej uczelni.

alt alt alt alt alt alt alt alt alt alt

Źródło tekstu: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Fot. Tomasz Król/USK
 
Student Asystentem Lekarza

Student Asystentem Lekarza


Zdobędą doświadczenie i zobaczą, jak w praktyce będzie wyglądała ich praca. Wesprą lekarzy w codziennych obowiązkach, a przy okazji podreperują studencki budżet. Tak w skrócie można opisać założenia programu "Student Asystentem Lekarza", którego pilotaż uruchamiają właśnie Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu (UMW) i Uniwersytecki Szpital Kliniczny (USK).

Program skierowany jest do studentów IV-VI roku kierunku lekarskiego UMW. Wezmą w nim udział: Instytut Chorób Serca, Klinika Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych, Klinika Neurologii oraz Szpitalny Oddział Ratunkowy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Już jednak wiadomo, że inne oddziały także są zainteresowanie współpracą ze przyszłymi lekarzami.

Pomysł wyszedł od studentów

– O takiej formie włączenia studentów w pracę naszego szpitala mówiliśmy od jakiegoś czasu – przyznaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW, który od kilku miesięcy pełni funkcję dziekana Wydziału Lekarskiego. – Dla mnie był to jeden z ważniejszych postulatów do realizacji. Po pierwsze dlatego, że sami studenci wielokrotnie podkreślali, że chcieliby mieć taką możliwość, a po drugie jako lekarz wiem, że bezpośrednia praca na oddziale jest bezcenna i idealnie uzupełnia wiedzę przekazywaną na zajęciach.

Zdaniem dr. hab. Roberta Zymlińskiego, prof. UMW nie bez znaczenia jest fakt, że szpital przewidział wynagrodzenie dla studentów. – Dzięki temu nie będą musieli wybierać między pracą zarobkową a taką, która wzmocni ich kompetencje w zawodzie lekarza – podkreśla.

Program składa się z dwóch etapów. Pierwszym jest wolontariat, na czas którego każda klinika, biorąca udział w projekcie, przyjmie pięć osób. Będzie to okres przygotowujący do zatrudnienia. Dodatkowo i student, i jego szpitalny opiekun ocenią, czy współpraca ich zadowala i czy chcą ją kontynuować. Jeśli odpowiedź obu stron będzie twierdząca, trzy osoby otrzymają ofertę pracy na umowę zlecenie. W szpitalu zostaną więc najlepsi. Najlepsi też zostaną do programu zakwalifikowani.

Podczas rekrutacji pod uwagę brane będą m.in. średnia ocen z toku studiów, działalność naukowa (tj. czynny udział w konferencjach czy publikacje w czasopismach), aktywna działalność w studenckim kole naukowym lub organizacji działającej na uczelni oraz wcześniejsza działalność wolontariacka w USK.

– Zasady programu opracowali sami studenci, oddaliśmy im decyzyjność jako osobom najbardziej zainteresowanym tą inicjatywą. Zaangażowanie było bardzo duże, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że uruchamiamy potrzebny i wyczekiwany projekt – dodaje dr hab. Robert Zymliński, prof. UMW.

Dobre przygotowanie do stażu

Zakres obowiązków przygotuje przyszłych lekarzy do pracy zawodowej, zapewni im zdobycie klinicznego doświadczenia oraz zapoznanie się z organizacją pracy w szpitalu. Ważne jest także wsparcie, które dzięki studentom otrzymają pracownicy szpitala.

Do zadań asystentów będzie należała m.in. praca z dokumentacją medyczną, wystawianie skierowań i zwolnień lekarskich (po uzyskaniu stosownych uprawnień), obsługa systemów informatycznych czy udzielanie informacji i wsparcia logistycznego pacjentom. Są to czynności, które pochłaniają sporo czasu, ale są wpisane w codzienne obowiązki lekarzy. Poza tym, jak się okazuje, właśnie z takimi zadaniami młodzi medycy mają największy problem, zaczynając pracę w placówce medycznej. Oznacza to, że udział w programie "Student Asystentem Lekarza" może być dobrym przygotowaniem np. do stażu podyplomowego.

– W pracy lekarza istotna jest nie tylko wiedza, ale również praktyka i zaangażowanie. Z tych też powodów w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym podjęliśmy się organizacji i poprowadzenia programu "Student Asystentem Lekarza", który pozwoli młodym adeptom medycyny stanąć ramię w ramię z naszymi ekspertami i doświadczyć prawdziwej pracy na oddziałach. Nie szukamy biernych obserwatorów, szukamy ludzi gotowych do działania i nauki. Chcemy, aby studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu nie tylko zdobywali cenne doświadczenie, ale także stali się realnym wsparciem dla lekarzy i pacjentów. To niepowtarzalna szansa, aby już na studiach poczuli, co znaczy być częścią zespołu ratującego zdrowie i życie. To nie tylko program, to przepustka do świata medycyny wielu specjalizacji – tłumaczy dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Będą częścią zespołów medycznych
Dzięki programowi studenci będą mogli obserwować i uczyć się, jak wygląda komunikacja lekarzy z pacjentami, jak przebiega prowadzenie procesu diagnostycznego i terapeutycznego, a także na czym polega współpraca zespołowa, która jest podstawą dobrze funkcjonujących oddziałów szpitalnych.

– Program otworzy przed nami zupełnie nowe możliwości zaangażowania w kliniczną działalność szpitala. To szansa na zdobywanie cennego doświadczenia, ale również realne zaangażowanie w pracę oddziałów i poczucie przynależności do zespołu medycznego – twierdzi Andrzej Mrożek, student Wydziału Lekarskiego, przewodniczący Studenckiego Koła Naukowego Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej, koordynator ds. współpracy w ramach realizacji programu i dodaje: – To także sposób na docenienie tych studentów, którzy już teraz poświęcają wolny czas na rozwijanie umiejętności i poszerzanie wiedzy medycznej. Wielu z nas angażuje się w działalność naukową, wolontariat i dodatkowe aktywności, kierując się autentycznym powołaniem do zawodu lekarza. Teraz znajdzie to formalne uznanie.

Udział w programie to także okazja, aby lepiej poznać wybraną specjalizację. – Możliwość pracy na konkretnym oddziale pozwoli nam na głębsze zrozumienie specyfiki danej dziedziny medycyny, co z pewnością ułatwi podejmowanie decyzji dotyczących przyszłej ścieżki zawodowej – uważa Andrzej Mrożek. – Mamy nadzieję, że "Student Asystentem Lekarza" stanie się stałym elementem edukacji przyszłych lekarzy na naszej uczelni.

alt alt alt alt alt alt alt alt alt alt

Źródło tekstu: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu
Fot. Tomasz Król/USK
 
W USK we Wrocławiu rusza pierwsza w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnia Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej dla osób po leczeniu onkologicznym
Wrocław, 25 marzec 2025 r.

W USK we Wrocławiu rusza pierwsza w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnia Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej dla osób po leczeniu onkologicznym



Zakończenie leczenia onkologicznego to tak naprawdę początek powrotu do zdrowia dzieci i dorosłych zmagających się z nowotworami. Chemio- i radioterapia choć pomagają skutecznie leczyć, w przypadku nawet 70% leczonych pacjentów mogą wywołać tzw. odległe następstwa leczenia. By wspierać pacjentów, którzy zakończyli leczenie onkologiczne, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) we współpracy z Fundacją Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową uruchamia pierwszą w Polsce w szpitalu uniwersyteckim Poradnię Długofalowej Opieki Ozdrowieńczej.

– Współczesna medycyna osiąga spektakularne sukcesy, umożliwiając coraz większej liczbie dzieci i nastolatków pokonanie chorób nowotworowych. Jednak zakończenie intensywnego leczenia to nie koniec, lecz początek nowego etapu życia, w którym pacjenci – ozdrowieńcy – potrzebują dalszego wsparcia. Konsekwencje terapii, takie jak problemy hormonalne, sercowo-naczyniowe czy obniżona odporność, mogą utrzymywać się przez wiele lat. Do tego dochodzą wyzwania psychologiczne, między innymi lęk przed nawrotem choroby oraz trudności z adaptacją do codziennego życia po długim okresie leczenia – mówi dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Szczególnej uwagi wymaga okres przejściowy, tzw. „transition”, kiedy młodzi pacjenci przechodzą z opieki pediatrycznej do dorosłej. W odpowiedzi na te potrzeby powstają kliniki długofalowej opieki ozdrowieńczej, które oferują kompleksowe wsparcie medyczne, psychologiczne i społeczne.

Jak tłumaczy dyrektor szpitala, poradnia ma być miejscem, w którym nie tylko monitoruje się stan zdrowia pacjentów, dba o ich rozwój i pomaga płynnie przejść do kolejnego etapu życia.

– Każdemu, kto stawił czoła chorobie nowotworowej, nie tylko powinniśmy dawać szansę na przeżycie, ale również pomóc w powrocie do możliwie pełnego i satysfakcjonującego życia. Jako liderzy w dziedzinie ochrony zdrowia, wierzymy, że inwestycja w poradnie długofalowej opieki ozdrowieńczej to inwestycja w przyszłość naszych podopiecznych. Razem możemy stworzyć system wsparcia, który pozwoli młodym ludziom odzyskać równowagę, poczuć bezpieczeństwo i patrzeć optymistycznie w przyszłość. To zaproszenie do wspólnego działania na rzecz lepszego jutra dla wszystkich, którzy odważyli się stawić czoła chorobie.

Nowy punkt multidyscyplinarnej opieki nad Ozdrowieńcami na mapie Polski

Szacuje się, że nawet 70% ozdrowieńców doświadcza tzw. odległych następstw leczenia choroby nowotworowej, takich jak powikłania kardiologiczne, endokrynologiczne, laryngologiczne, okulistyczne czy neurologiczne. Dzięki nowo powstałej poradni byli pacjenci będą mogli liczyć na długofalowe wsparcie medyczne, psychologiczne oraz socjalne.

– Długofalowa opieka nad ozdrowieńcami rozpoczyna się już w momencie diagnozy. To wtedy możemy skutecznie przeciwdziałać późniejszym konsekwencjom terapii przeciwnowotworowej – zarówno w wymiarze medycznym, jak i psychospołecznym. Dzięki współpracy z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym udało się stworzyć miejsce, w którym byli pacjenci będą mieli zapewnioną kompleksową pomoc zgodną z najwyższymi standardami europejskimi – mówi Anna Apel, prezes Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

Projekt realizowany jest przy wsparciu Fundacji, która zadbała o wyposażenie i odpowiednie przygotowanie pomieszczeń. Inicjatywa ma charakter pionierski w skali kraju, co podkreśla znaczenie USK we Wrocławiu jako ośrodka wdrażającego innowacyjne rozwiązania opieki zdrowotnej. Poradnia będzie pierwszym w kraju ośrodkiem zapewniającym skoordynowaną, multidyscyplinarną opiekę nad ozdrowieńcami – pacjentami, którzy zakończyli leczenie onkologiczne, ale nadal wymagają monitorowania i wsparcia w zakresie zdrowia fizycznego oraz psychospołecznego.

Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu chcą otoczyć dedykowaną opieką zarówno dzieci, jak i dorosłych Ozdrowieńców.

– Okazuje się, że szczęśliwe zakończenie leczenia nie jest ostatnią batalią dla tych młodych osób – nawet połowa długoterminowych ozdrowieńców będzie się zmagała z przynajmniej jednym przewlekłym problemem zdrowotnym, który jest związany z przebytym wcześniej leczeniem. Ważne jest by odpowiednio prowadzona obserwacja i edukacja przyczyniły się do szybkiego rozpoznania problemu medycznego, a gdy to możliwe – była również zastosowana odpowiednia terapia – mówi prof. dr hab. Bernarda Kazanowska, zastępca kierownika Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK. – O ile rozpoznanie tego drugiego problemu medycznego zazwyczaj leży po stronie specjalistów onkologii pediatrycznej, z racji posiadanej wiedzy, to monitorowanie i leczenie musi być prowadzone przez innych specjalistów, zależnie od zdiagnozowanego powikłania i czasu jego ujawnienia. Często rozpoznanie takie przypada na okres rozpoczęcia pracy zawodowej czy też moment zakładania rodziny u młodego człowieka, co może przyczynić się do obciążenia psychicznego w momencie, gdy spodziewamy się największej produktywności i cieszenia się życiem, co staramy się zapewnić poprzez szerokie wsparcie psychospołeczne.

Jednym z najbardziej newralgicznych momentów jest wspomniany wcześniej okres tzw. tranzycji.

– Poradnia ozdrowieńców łączy dwa aspekty – diagnostykę i niwelowanie późnych efektów leczenia oraz wsparcie psychologiczne dla dzieci, które zakończyły leczenie onkologiczne, a także zapewnienie opieki dla tej grupy pacjentów po wkroczeniu w dorosłość. Do ukończenia osiemnastego roku życia pacjenci pozostają pod opieką poradni w ramach struktury Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK, a po osiągnięciu pełnoletności automatycznie przechodzą do poradni w strukturach naszej kliniki, gdzie obejmowani są opieką dedykowaną dorosłym pacjentom – tłumaczy dr hab. Katarzyna Madziarska, prof. UMW, kierująca Kliniką Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.

Jak mówią eksperci USK we Wrocławiu, nowoczesna opieka kliniczna wymaga ścisłej współpracy między specjalistami różnych dziedzin medycyny, co dzieje się właśnie w przypadku uruchamianej poradni. Partnerstwo Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu z fundacjami, takimi jak Fundacja Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, odgrywa niezwykle ważną rolę w zapewnianiu kompleksowego wsparcia pacjentom. Współpracujące ze szpitalem fundacje angażują się nie tylko w pomoc przy organizacji przestrzeni i doposażenie szpitala, ale także umożliwiają realizację innowacyjnych rozwiązań medycznych i psychospołecznych, m.in. zapewniając dostęp do zespołu specjalistów psychologii, którzy codziennie pomagają pacjentom USK we Wrocławiu lub organizując spotkania z idolami dzieci, które mają pozytywny wpływ na dobrostan psychiczny najmłodszych.




 
Eksperci USK alarmują
Wrocław, 19 marca 2025 r.

Eksperci USK alarmują i przypominają: błonica, krztusiec, odra – powinny brzmieć jak archaizmy, szczepienia znacząco zmniejszają ryzyko infekcji chorobami zakaźnymi



W czasach, gdy szczepienia pozwalają coraz skuteczniej kontrolować zachorowalność na choroby zakaźne, rośnie liczba osób, które z różnych przyczyn rezygnują z tej formy ochrony zdrowia. Eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) przypominają – szczepienia pozostają najcenniejszą bronią w walce z groźnymi bakteriami i wirusami, które stanowią bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia człowieka. Wielu zdrowotnych powikłań i trudności da się po prostu uniknąć.

Wielu osobom choroby takie jak błonica, krztusiec czy odra wydają się odległe i powinny brzmieć jak coś co ludzkość ma dawno za sobą. Niestety, coraz częściej można zaobserwować1 powrót tych schorzeń, co jest bezpośrednią konsekwencją spadającego poziomu wyszczepialności społeczeństwa.

Błonica, krztusiec, odra czy poliomyelitis, tworzyły środowisko chorób występujących 100 lat. Dlaczego znów wracamy do minionej epoki i zapomnianych nazw? Oczywiście skala problemu jest zupełnie inna, ale wcześniej dzieci umierały i stawały się kalekami z wyroków losu, dzisiaj niestety sami albo – w przypadku właśnie najmłodszych – decyzją ich opiekunów, narażane są na następstwa zakażeń rezygnując ze szczepień pod wpływem m.in. często wątpliwych internetowych argumentów. Przesłanką do zastanowienia się dla naszej lokalnej społeczności, powinny być ostatnie wrocławskie wydarzenia i komunikaty z ostatnich dni – mówi prof. dr hab. Leszek Szenborn , kierownik Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych.

Specjaliści z Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu rocznie pomagają ponad 4600 pacjentom. Bazując na liczbie hospitalizowanych dzieci, doświadczenie i wiedza ekspertów USK są niezwykle cenne, dlatego chętnie dzielą się nimi z kolegami z innych ośrodków, często wspierając ich w leczeniu najbardziej skomplikowanych przypadków. Przykład takiej sytuacji to pierwszy od wielu lat przypadek błonicy w Polsce. Prof. Leszek Szenborn wspiera fachowców z ośrodka, który walczy o zdrowie dziecka.


Decyzje na wagę zdrowia społeczeństwa

Szczepienia chronią nie tylko pojedyncze osoby, ale także całe społeczeństwo poprzez przygotowanie organizmów zaszczepionych osób na kontakt z daną bakterią lub wirusem, a w efekcie ograniczenie ryzyka transmisji groźnych patogenów. W przypadku spadku liczby osób, które podejmują decyzję o skorzystaniu ze szczepionek, ochrona zbiorowa (tzw. odporność populacyjna) zostaje naruszona. Jak tłumaczą specjaliści, jest to doskonale widoczne w czasie szczytów sezonowych infekcji np. wirusem grypy. Całe przedszkola, szkoły lub zakłady pracy pustoszeją z powodu masowych zakażeń wirusami i wystąpienia pełnoobjawowej choroby.

Stąd tak ważny jest wysoki poziom wszczepialności (w praktyce sięgający 95%) ponieważ on gwarantuje odporność populacyjną nie tylko w kontekście chorób zakaźnych wieku dziecięcego, o których właściwie zapomnieliśmy, a życie brutalnie o nich w ostatnim czasie przypomniało. Odporność populacyjna szczególnie związana z chorobami zakaźnymi wieku dziecięcego to nie tylko ochrona dzieci przed skutkami tych chorób, ale także opiekunów – rodziców czy dziadków. Jeżeli dzieci są wyszczepione na odpowiednio wysokim – populacyjnym poziomie, to pozostałe osoby są chronione, ponieważ mają bardzo małe szanse na kontakt z osobą zakażaną – mówi prof. dr hab. Jarosław Drobnik , naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu. – Pamiętajmy, że bezpieczeństwo epidemiologiczne wynika zasadniczo z dwóch elementów: wyszczepialności i naszego stylu życia. Przecież jeździmy w różne egzotyczne, jak się okazuje nie zawsze bezpieczne pod względem infekcyjnym miejsca i z tych miejsc przyjeżdżają do nas także osoby o niepewnym statusie epidemiologicznym. Stąd jedynym skutecznym sposobem unikania jakże uciążliwych i często bardzo niebezpiecznych chorób zakaźnych są szczepienia.

Jak tłumaczy ekspert, w sytuacji wystąpienia objawów infekcji wirusowej czy bakteryjne zasadą jest samoizolacja, kontakt z lekarzem lub wykonanie coraz powszechniej dostępnych testów antygenowych. Gdy musimy opuścić miejsce zamieszkania powinniśmy pamiętać o maseczce i unikaniu niepotrzebnych kontaktów z innymi osobami. Taka postawa to zwykła troska o zdrowie, a czasami życie innych ludzi.

Obecnie w Polsce i Europie rośnie liczba zachorowań na choroby, które jeszcze niedawno wydawały się niemal zapomniane. W ostatnich latach odnotowano niepokojący wzrost liczby przypadków odry i krztuśca, chorób groźnych zwłaszcza dla najmłodszych pacjentów oraz dorosłych z np. deficytem odporności.

Są tylko dwie drogi nabycia specyficznej odporności – albo przebyć zakażenie objawowo lub bezobjawowo, albo zaszczepić się. Izolacja jest metodą uciążliwą i pozbawiającą nas radości życia, możemy jej uniknąć. Co szczególnie istotne, choroby wieku dziecięcego, jeśli wystąpią u dorosłych, przebiegają o wiele ciężej niż u dzieci i są trudniejsze do rozpoznania – podkreśla prof. Szenborn.

Specjaliści zwracają uwagę na to, że coraz częściej zapominamy, że odporności zwykle nie nabywamy na całe życie i najczęściej 10 lat po ostatnim szczepieniu tracimy zabezpieczenie. Każdy rok od tej daty to mniejsza ilość przeciwciał krążących w krwiobiegu i większe ryzyko ominięcia systemu odpornościowego przez patogen. Dodatkowo istotne jest też pojawianie się nowych mutacji w obrębie jednego wirusa, tak jak w przypadku grypy lub COVID-19.

Biorąc powyższe pod uwagę (spadający poziom wszczepialności, sezonowość niektórych chorób oraz mutacje patogenów) w obecnej sytuacji koniecznym staje się podawanie szczepionek przypominających – tzw. boosterów. Szczepionki te, właściwie takie same jak te przyjmowane przez nasze dzieci, stymulują od nowa naszą odporność na określone choroby zakaźne. Boostery powinniśmy przyjmować co 10 lat w przypadku np. chorób zakaźnych wieku dziecięcego lub co roku jak w przypadku grypy czy covida. Należy podkreślić, że takie postępowanie jest bardzo bezpieczne i efektywne. Jest to prosty i skuteczny sposób na „odnowienie” naszej odporności, a tym samym ochronę przed chorobami zakaźnymi na które się szczepimy, a o których już zwykle nie pamiętamy – zaznacza prof. Drobnik.

Szczególnie ważne jest to w przypadku: błonicy, krztuśca, odry, poliomyelitis, tężca czy WZW typu A. Zdaniem eksperta to jedyna sprawdzona recepta na zdrowie, ale także sposób na bezpieczne podróże, szczególnie te egzotyczne.


Wyzwania w intensywnej terapii najcięższych przypadków

Oddział Kliniczny Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu mierzy się z wyzwaniami związanymi z leczeniem najcięższych przypadków zachorowań najmłodszych pacjentów, w tym powikłań związanych z chorobami zakaźnymi. Szczególnie niepokojącym problemem są przypadki infekcji, którym można było skutecznie zapobiec dzięki szczepieniom profilaktycznym.

Choroby takie jak odra, krztusiec czy inwazyjna choroba meningokokowa, choć możliwe do uniknięcia, wciąż stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci.

Część chorób infekcyjnych u dzieci może przebiegać w miarę łagodnie. Gorączka, kaszel ból gardła, złe samopoczucie mijają po kilku dniach prawidłowego leczenia. Niestety taki przebieg nie zawsze ma miejsce. Bywa – i to stosunkowo często, że niewinnie rozpoczynająca się infekcja przybiera postać sepsy, a nawet wstrząsu septycznego, który już jest stanem bezpośredniego zagrożenia życia. Wtedy dziecko, czy też dorosły pacjent trafiają na oddział intensywnej terapii. Tam rozpoczyna się ciężka walka o ich życie. Czy zawsze zakończona sukcesem?

Niestety nie. Śmiertelność we wstrząsie septycznym u dorosłych może sięgać nawet 56%, a u dzieci waha się między 15 a 50%. Bywa też tak, że dziecko wstrząs przeżyje, ale w trakcie jego trwania dochodzi do nieodwracalnych powikłań – tłumaczy prof. dr hab. Marzena Zielińska , kierująca Oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla Dzieci USK we Wrocławiu. – Zdarza się to np. w przebiegu sepsy meningokokowej, a także tej wywołanej paciorkowcem ropnym, gdzie może dojść do powstania martwicy dystalnych części kończyn dziecka, które wymagają późniejszej amputacji.

Infekcje wywołane przez pneumokoki doprowadzają do tworzenia się ropniaków opłucnej, które leczy się zabiegowo. Tym dzieciom zakłada się drenaż jamy opłucnowej. Bywa też, że koniecznym jest u nich przeprowadzenie zabiegu tzw. dekortykacji płuc. Jednym słowem powikłania tych chorób są bardzo poważne i wymagają wielospecjalistycznego i długotrwałego leczenia.

Doświadczenia ostatniej pandemii bardzo wyraźnie pokazały nam intensywistom, jak istotny dla przebiegu infekcji był fakt zaszczepienia pacjenta. Wtedy, gdy szczepionka byłą już dostępna szansę na wyzdrowienie mieli w znakomitej większości tylko ci pacjenci leczeni na oddziałach intensywnej terapii, którzy byli zaszczepieni przeciwko COVIDowi. Wszyscy ci, których w tym okresie nie udało się uratować to były osoby niezaszczepione. Oczywiście, że szczepionka nie chroniła wszystkich w 100%, ale nawet jeżeli osoba zaszczepiona zachorowała to przebieg tej choroby był u niej znacząco lżejszy – dodaje prof. Zielińska.

Specjaliści podkreślają znaczenie profilaktyki, gdyż wielu z tych dramatycznych sytuacji można byłoby uniknąć, przestrzegając kalendarza szczepień obowiązkowych i zalecanych.

Bezpieczny to nie znaczy całkowicie wolny od ryzyka. To ostatnie jest naturalnie wpisane w każdą czynność w naszym życiu. Niepożądane objawy związane ze szczepieniem o ile w ogóle wystąpią, są przemijające. Jednocześnie następstwa zakażeń mogą być trwałe i nawet ostateczne. Bezpieczeństwo i tolerancja szczepień jest ważnym i ciągle monitorowanym zagadnieniem, dlatego naprawdę, nie powinniśmy obawiać się szczepień – mówi prof. Leszek Szenborn.

Dzięki świadomym decyzjom rodziców możemy realnie zmniejszyć liczbę najmłodszych pacjentów wymagających leczenia na oddziałach intensywnej terapii. Edukacja, rzetelna rozmowa i dostęp do sprawdzonych informacji to klucz do bezpieczniejszej przyszłości dzieci.

– Musimy zdać sobie sprawę, że decyzja o szczepieniu to nie tylko wybór indywidualny, ale również odpowiedzialność za zdrowie swoich najbliższych i całej społeczności – podsumowują eksperci USK.





 
W USK we Wrocławiu przeprowadzono pierwszą na Dolnym Śląsku operację robotyczną z udziałem kardiochirurgów

W USK we Wrocławiu przeprowadzono pierwszą na Dolnym Śląsku

operację robotyczną z udziałem kardiochirurgów



Po pomyślnym wdrożeniu programu transplantacji serca, w ramach którego przeprowadzono już blisko 200 przeszczepień, Instytut Chorób Serca (IChS) Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK) oraz Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW) zapowiada wdrażanie kolejnych nowoczesnych narzędzi. Wśród nich znajduje się m.in. wykorzystanie systemów robotycznych w kardiochirurgii.

13 marca przeprowadzono w USK pierwszą w regionie operację kardiochirurgiczną z wykorzystaniem robota da Vinci. To niezwykle rzadkie operacje, które wykonywane są jedynie w Warszawie. Podczas małoinwazyjnego zabiegu pomostowania aortalno-wieńcowego (MIDCAB), tętnica piersiowa wewnętrzna została pobrana przy użyciu systemu robotycznego. Procedurę tę przeprowadzili prof. dr hab. Piotr Suwalski oraz dr Radosław Smoczyński z Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, natomiast operację pomostowania wykonali prof. Roman Przybylski i dr Maciej Rachwalik z Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu.

– Technologia zmienia medycynę każdego dnia na skalę dotychczas niespotykaną. Wdrożenie nowych narzędzi i technik wymaga czasu, pieniędzy i otwartości na wychodzenie ze strefy komfortu. Instytut Chorób Serca stwarza takie możliwości. Chcemy się uczyć i rozwijać, być miejscem, do którego z całego kraju ściągać będą ludzie, którzy chcą być najlepsi. Dzięki możliwości współpracy z czołowymi ośrodkami w kraju i za granicą, mamy szansę uczyć się od najlepszych. Cieszę się, że prof. Piotr Suwalski zgodził się podzielić z nami swoim doświadczeniem. Potem sami będziemy szkolić i w ten sposób system ochrony zdrowia w Polsce systematycznie będzie poszerzał pulę świadczeń oferowanych pacjentom. Będziemy bezpieczniej i skuteczniej pomagać w najtrudniejszych przypadkach. Pamiętajmy, że na ośrodkach akademickich spoczywa szczególna odpowiedzialność – to naturalne środowisko do wdrażania innowacji. Trudno wyobrazić sobie do tego lepsze miejsce niż Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu – najlepsza polska uczelnia w światowych rankingach – podkreśla prof. dr hab. Piotr Ponikowski, rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i dyrektor Instytutu Chorób Serca USK.

– Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę dzisiaj odwiedzić moich przyjaciół z Instytutu Chorób Serca, z którymi znamy się wiele lat i cieszę się bardzo, że wspólnie wykonaliśmy dzisiaj pierwszą robotyczną operację kardiochirurgiczną tutaj – mówi prof. dr hab. Piotr Suwalski, dyrektor Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, kardiochirurg. - Jestem człowiekiem, który głęboko wierzy w rozwój robotyki i cieszę się, że w tak znakomitym ośrodku ten program możemy wspólnie zacząć.

Precyzja na wagę zdrowia

Dzięki precyzyjnej pracy robota, pobranie tętnicy odbywa się przy minimalnym uszkodzeniu otaczających tkanek, co zmniejsza ból pooperacyjny i przyspiesza rekonwalescencję. Zabieg przeprowadzany jest na bijącym sercu, obniżając ryzyko powikłań neurologicznych. Dodatkowo, lepsza wizualizacja i dostęp do pola operacyjnego umożliwiają dokładniejszą analizę przypadku oraz efektywniejsze szkolenie personelu medycznego.

– Pierwszy etap zabiegu wykonali nasi goście z Warszawy. Następnie, operacja pomostowania wykonana przez nasz wrocławski zespół wspólnie z doktorem Maciejem Rachwalikiem była dowodem na to, jak połączenie nowoczesnych technologii i doświadczenia lekarzy pozwala na przeprowadzanie jeszcze mniej inwazyjnych operacji –
mówi prof. Roman Przybylski, kierownik Oddziału Kardiochirurgii w Instytucie Chorób Serca USK i UMW.
– Takie interdyscyplinarne podejście jest teraźniejszością nowoczesnej kardiochirurgii.


Aktualnie operacje kardiochirurgiczne z użyciem systemu da Vinci były przeprowadzane jedynie w Warszawie, w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA. Dzięki współpracy wrocławskiego ośrodka z krajowymi liderami w kardiochirurgii, Dolny Śląsk jest na dobrej drodze, by stać się drugim ośrodkiem, w którym pacjenci mają dostęp do najbardziej innowacyjnych metod leczenia.
– Wdrożenie robotyki w obszar leczenia chorób serca w naszym ośrodku to konieczność. Już dziś chcemy i możemy sięgnąć po najnowocześniejszą technologię, która powoli staje się standardem – podkreśla prof. Ponikowski.

Dydaktyka i rozwój obszarów leczniczych

Profesor Piotr Suwalski podkreśla, że roboty często są dedykowane do konkretnego rodzaju operacji m.in. urologicznych czy ginekologicznych i znakomicie tam działają, ale trzeba pamiętać, że tak naprawdę dzisiejsze roboty zostały wymyślone przez kardiochirurgów.

– Bardzo się cieszę, że w ostatnich latach widzimy, że robotyka wraca do kardiochirurgów – mówi prof. Suwalski i dodaje: – Wsparcie robotyczne dla pacjenta często oznacza szybsze wyjście do domu, niekoniecznie pobyt na intensywnej terapii, o wiele mniejszy ból. I kosmetyka, która może nie jest najważniejsza, ale dla wielu osób jest istotna i musimy to uszanować. A myślę, że dla zespołów ochrony zdrowia również możliwość operowania większej liczby pacjentów, ze względu na to, że ten powrót do zdrowia jest po prostu znacznie szybszy.

Profesor dr hab. Piotr Suwalski, dyrektor Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, to jeden z największych światowych ekspertów w obszarze kardiochirurgii. Jako jedyny Polak i jeden z dwóch Europejczyków należy do XXI Century Cardiac Surgery Society, które zrzesza 57 innowacyjnych kardiochirurgów z całego świata. W kierowanej przez niego Klinice Kardiochirurgii i Transplantologii PIM MSWiA realizowane są, podobnie jak w Uniwersyteckim Centrum Chirurgii Robotycznej USK we Wrocławiu, operacje robotyczne z użyciem dwóch konsol. Podłączenie drugiej konsoli to przepustka do obserwowania każdego ruchu ramion robota w czasie rzeczywistym przez lekarzy i studentów, pozwalając na jednoczesne szkolenie i mentoring przez doświadczonych w robotyce specjalistów.

Możliwość podpatrywania ekspertów ze współpracującego z USK ośrodka to ważny krok w kierunku dalszego rozwoju minimalnie inwazyjnej kardiochirurgii we Wrocławiu. Jest to szczególnie istotne biorąc pod uwagę plany związane z rozpoczęciem leczenia najmłodszych pacjentów w obszarze chorób serca.

– Kliniki Kardiologii i Kardiochirurgii USK z ogromnym sukcesem leczą już dorosłych pacjentów. W ciągu czterech lat nasz zespół przeprowadził prawie 200 przeszczepień serca, stając się liderem w Polsce. Jestem z tego dumny i bardzo wszystkim pracownikom Instytutu Chorób Serca za to dziękuję. To jest ogrom pracy, także organizacyjnej, często kosztem rodzin i życia prywatnego. To ogromny stres, bo leczą najciężej chorych pacjentów. Dlatego tak ważne jest dla mnie podkreślanie takich przełomowych momentów, bo one pokazują, że warto, że to realnie pomaga naszym chorym i udowadnia, że Uniwersytecki Szpital Kliniczny jest miejscem, gdzie można liczyć na pomoc w najtrudniejszych przypadkach – mówi prof. Ponikowski i dodaje. – Wierzę, że w przeciągu roku te najtrudniejsze przypadki kardiologiczne obejmą też dzieci. Uniwersyteckie Centrum Pediatrii będzie oferować wielospecjalistyczną opiekę wspartą możliwościami całego szpitala. Dodamy to tego kompleksowe leczenie chorób serca u dzieci, łącząc kardiologię interwencyjną i kardiochirurgię dziecięcą. To naturalna kolej rzeczy. I wielka potrzeba społeczna – o tym nie możemy zapominać. Właśnie takie ośrodki jak Uniwersytecki Szpital Kliniczny, zapewniające kompleksową opiekę, posiadające kadrę, środki i nieograniczone możliwości współpracy są do tego rodzaju zadań stworzone.

Pacjent w centrum uwagi innowacyjnej kardiochirurgii

Nieustanny rozwój Instytutu Chorób Serca USK i UMW oznacza dla pacjentów dostęp do nowoczesnych metod leczenia, które zwiększają szanse na szybszą rekonwalescencję i lepsze wyniki terapii.

– Przy operacjach wspomaganych robotycznie bardzo istotna jest zdecydowanie lepsza wizualizacja oraz wygodny dostęp do pola operacyjnego. Daje to zdecydowanie szersze możliwości analizy danego przypadku, technik wykorzystywanych do przeprowadzenia operacji, a także szkolenia – tłumaczy prof. Bartosz Małkiewicz, koordynator ds. Uniwersyteckiego Centrum Chirurgii Robotycznej i kierownik Kliniki Urologii Małoinwazyjnej i Robotycznej USK we Wrocławiu. – W zabiegach zrealizowanych przez nasz ośrodek przy użyciu robota, docenialiśmy niezwykłą precyzję ruchów ramion urządzenia, które często przewyższają zakres ruchu ręki człowieka. W tak delikatnym środowisku jak obszar serca, ta zaleta to jednocześnie czysta korzyść zarówno dla operatora, jak i ostatecznie dla pacjenta.

Pierwsza operacja kardiochirurgiczna z wykorzystaniem robota da Vinci we Wrocławiu już wkrótce ma się stać nowym etapem w leczeniu chorób serca w regionie. Dzięki zastosowaniu innowacyjnych technologii pacjenci mogą liczyć na jeszcze skuteczniejszą i mniej obciążającą terapię, a dolnośląska kardiochirurgia wkracza w nową erę minimalnie inwazyjnych procedur.

– Wdrażanie chirurgii robotycznej w kolejnych obszarach to element naszej długoterminowej strategii dążenia do unowocześniania i rozbudowy szpitala również jako centrum referencyjnego dla zaawansowanej kardiochirurgii. Nieustannie inwestujemy w nowoczesne rozwiązania, stąd nasze kolejne przedsięwzięcia zarówno pod względem zakupu topowych narzędzi dla naszych specjalistów, jak i wielkoskalowe inicjatywy, takie jak budowa Uniwersyteckiego Centrum Pediatrycznego, w którym będziemy leczyć m.in. dzieci z chorobami serca. Już teraz widzimy, że jeden robot to za mało, więc planujemy zakup kolejnego urządzenia –
dodaje dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Uczelnia i szpital stawiają również na medycynę precyzyjną.

– Inwestujemy w rozwój, bo wiemy, że precyzyjna medycyna oznacza lepsze efekty terapii i większe szanse dla pacjentów – podsumowuje prof. dr hab. Piotr Ponikowski. – Chciałbym, by za kilka lat nie tylko w całej Polsce, ale i dalej było jasne, że to Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest miejscem, do którego zgłaszać się powinni wszyscy eksperci marzący o rozwoju naukowym i klinicznym, że tylko tu będą mieli szansę realizować nawet najbardziej nowatorskie pomysły służące lepszej opiece nad naszymi pacjentami – zdradza rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

< alt alt alt alt
alt alt alt alt
alt alt alt alt
alt alt alt alt
alt alt alt alt
alt alt
alt alt alt

 
Szkoła Radzenia Sobie w Chorobie i Niepełnosprawności

 
NLPZ a zdrowie nerek – eksperci USK we Wrocławiu będą rozmawiać o ukrytych zagrożeniach i nowych wyzwaniach w leczeniu Przewlekłej Choroby Nerek

NLPZ a zdrowie nerek – eksperci USK we Wrocławiu

będą rozmawiać o ukrytych zagrożeniach i nowych wyzwaniach

w leczeniu Przewlekłej Choroby Nerek



Niesteroidowe leki przeciwzapalne (NLPZ), powszechnie dostępne bez recepty, mogą stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia nerek. Eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) alarmują, że stosowane w nadmiarze NLPZ w połączeniu z innymi lekami i bez odpowiedniego nadzoru uszkadzają nerki. Podkreślają też, że lekarze powinni o tym informować swoich pacjentów. O tym problemie, a także o nowoczesnych metodach leczenia przewlekłej choroby nerek (PChN) będą dyskutować specjaliści w obszarze zdrowia nerek podczas konferencji „Postępy w chorobach nerek", organizowanej przez USK w sobotę, 8 marca 2025 r. na Wydziale Farmaceutycznym we Wrocławiu.

Nefrolodzy podkreślają, że przewlekła choroba nerek to rosnące wyzwanie, które obecnie dotyczy około 10% populacji. Bez odpowiedniego leczenia, chorzy będą musieli korzystać z terapii nerkozastępczej: hemodializy, dializy otrzewnowej czy przeszczepienia nerki. Trzeba podkreślić, że powyżej 65. roku życia odsetek chorych z przewlekłą chorobą nerek rośnie do około 30%.

– Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu ma pod opieką tysiące pacjentów, dlatego może dzielić się swoimi doświadczeniami i rekomendować rozwiązania, które będą najlepsze dla chorych
– podkreśla prof. dr hab. Mirosław Banasik, kierownik Kliniki Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu.

O doświadczeniu ośrodka najlepiej świadczy liczba hospitalizacji pacjentów, którzy zdecydowali się skorzystać ze wsparcia USK we Wrocławiu – w ubiegłym roku klinika przyjęła prawie 4300 chorych. Z pomocy poradni w tym czasie skorzystało ponad 11 tysięcy pacjentów. W 2024 roku udało się wykonać 59 przeszczepień nerek, w tym 4 od dawców żywych. Co szczególnie istotne, pod stałą opieką Poradni Transplantologicznej znajduje się około 1400 pacjentów po przeszczepieniu nerki w tym osoby funkcjonujące z przeszczepioną nerką nawet 30 lat. Potwierdza to wysoki poziom opieki i skuteczności terapii prowadzonej w ośrodku. Warto podkreślić , że pierwszą nerkę w Polsce przeszczepiono w ośrodku wrocławskim 7 września 1965 roku co oznacza, że w tym roku obchodzimy 60 rocznicę od pierwszego przeszczepienia.

Przeszczepy od żywych dawców – konieczne zmiany

– Liczba przeszczepów utrzymuje się w ostatnim czasie na stabilnym poziomie, ale wyzwaniem jest zwiększenie liczby żywych dawców - przyznaje prof. Banasik. – Obecnie w Polsce przeszczepy od żywych dawców to około 5% wszystkich transplantacji, chcielibyśmy osiągnąć poziom 20% lub wyższy – dodaje kierownik kliniki.

Wzorem są kraje skandynawskie, Holandia czy Stany Zjednoczone, gdzie przeszczepy od żywych dawców są wykonywane znacznie częściej.

– Nerka przeszczepiona od żywego dawcy ma szanse na dłuższe, dobre funkcjonowanie – tłumaczy prof. Banasik, który podkreśla, że oczywiście można przeszczepić nerkę po raz drugi, trzeci czy nawet czwarty, ale najlepiej byłoby, gdyby pierwsza mogła służyć 20 lat albo i dłużej. – W USK prowadzimy intensywne i z sukcesami badania nad rolą przeciwciał w procesie odrzucania przeszczepów oraz wydłużeniem przeżycia nerki przeszczepionej, co przyczynia się do rozwoju całego obszaru transplantologii nerek.

Podczas sobotniego spotkania specjaliści chcą w trakcie dyskusji przekonać między innymi lokalne stacje dializ, że przeszczep nerki to najlepsze rozwiązanie, dla pacjentów, którzy muszą korzystać właśnie z dializoterapii.

Nowoczesne terapie nefroprotekcyjne

– Co trzeci pacjent powyżej 65 roku życia zmaga się z przewlekłą chorobą nerek i potrzebuje odpowiedniego leczenia. Po pierwsze potrzebna jest właściwa diagnoza, dostosowanie dawek przyjmowanych leków i zastosowanie leczenia nefroprotekcyjnego, które jest dostępne – wylicza dr hab. Oktawia Mazanowska, prof. UMW, specjalistka z Kliniki Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych. – Warto wspomnieć refundowane w Polsce flozyny, czyli tak zwane inteligentne leki stosowane z powodzeniem także przez kardiologów i diabetologów. Pacjenci stosujący te leki dłużej mogą funkcjonować bez konieczności stosowania terapii nerkozastępczej.

Flozyny to stosunkowo nowa grupa leków obniżających stężenie glukozy we krwi, o ciekawym mechanizmie działania. Powodują one bowiem utratę glukozy z moczem, przez co zmniejsza się jej ilość we krwi, w mechanizmie, który nie uszkadza nerek.

Nowoczesne metody dializ i diagnostyki

Konferencja dotycząca postępów w chorobach nerek to także okazja do rozmowy o nowoczesnych metodach dializowania pacjentów. W ramach działalności Kliniki funkcjonuje 16-stanowiskowy Oddział Dializ. Chorzy leczeni w trybie stacjonarnym w Oddziale Nefrologicznym otrzymują terapię zgodną ze schematami obowiązującymi aktualnie na świecie.

Eksperci zwracają uwagę, że podstawą szczegółowej diagnostyki nerek, oprócz rutynowo wykonywanej biopsji narządowej, są badania immunologiczne i immunohistochemiczne, których wyniki dostępne są już w ciągu 24–48 godzin. Dzięki temu możliwe jest szybkie wdrożenie odpowiedniego leczenia, co zwiększa skuteczność terapii i poprawia rokowania pacjentów. Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu rozwija również stosowanie dializy otrzewnowej – metody leczenia niewydolności nerek, którą pacjenci mogą wykonywać samodzielnie w domu. Eliminuje to konieczność częstych podróży do stacji dializ, oszczędzając czas i poprawiając komfort życia, a jednocześnie przynosi wymierne korzyści socjoekonomiczne.

Konferencja "Postępy w chorobach nerek" – szczegóły wydarzenia

Konferencja odbędzie się 8 marca 2025 roku w sali W1 na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu przy ul. Borowskiej 211. Rozpocznie się o godzinie 10:00.

Organizatorami są:
· Katedra i Klinika Nefrologii, Medycyny Transplantacyjnej i Chorób Wewnętrznych,
· Katedra i Klinika Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych,
· Katedra i Klinika Nefrologii Pediatrycznej,
· Oddział Dolnośląski Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego.

To wydarzenie to nie tylko okazja do poszerzenia wiedzy, ale także ważny krok w kierunku poprawy opieki nad pacjentami z przewlekłą chorobą nerek. Eksperci USK we Wrocławiu zapraszają wszystkich zainteresowanych lekarzy, specjalistów oraz studentów medycyny do udziału w dyskusji o przyszłości nefrologii w Polsce.

alt

alt alt alt
 
W USK we Wrocławiu ratują pacjentów z ciężkimi obrzękami – leczenie zmienia ich życie

W USK we Wrocławiu ratują pacjentów z ciężkimi obrzękami

– leczenie zmienia ich życie



Obrzmiałe nogi lub ramiona, to poważny problem, którego nie można lekceważyć – przypominają eksperci Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu w Światowym Dniu Obrzęku Limfatycznego. Placówka jest jednym z nielicznych ośrodków w kraju, w którym pacjenci znajdują kompleksową diagnozę i leczenie. USK ma szansę dołączyć do sieci centrów doskonałości LE&RN Centers of Excellence (COE).

Kierownik Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu prof. dr hab. Andrzej Szuba podkreśla, że przypadający 6 marca Światowy Dzień Obrzęku Limfatycznego to okazja do zwrócenia uwagi na skalę problemu, pokazanie możliwości skutecznego leczenia i potrzeby tej grupy pacjentów. W ocenie profesora większość pacjentów pozostaje nieleczona lub jest leczona niewłaściwie. Stan ten wynika zarówno z braku wiedzy na temat tego schorzenia wśród lekarzy, jak i braku specjalistycznych ośrodków.

– Niestety widzimy, że trzeba w dalszym ciągu edukować zarówno pacjentów, jak i lekarzy. Ważna jest także umiejętność rozpoznania obrzęków pierwotnych, które mogą pojawić się już u małych dzieci – podkreśla prof. Szuba.

Pacjenci szukają pomocy we Wrocławiu

O renomie wrocławskiego ośrodka świadczą liczby. W ubiegłym roku do poradni USK zajmującej się między innymi obrzękami limfatycznymi zgłosiło się ponad pół tysiąca pacjentów, z czego blisko 90 wymagało leczenia szpitalnego. Większość z nich to chorzy z całego kraju, którzy przez lata szukali pomocy.

– Mieliśmy niedawno 40-letniego pacjenta, który był nieskutecznie leczony przez wiele lat. W efekcie czego jego udo osiągnęło obwód 140 centymetrów – opowiada prof. Andrzej Szuba. – W ciągu trzech tygodni leczenia udało nam się zmniejszyć obrzęk o 70 kilogramów. Leczyliśmy też młodszych pacjentów, np. 19-latka z obrzękiem obu nóg, który podczas dwóch tygodni terapii w naszej klinice stracił 50 kilogramów.

Profesor Szuba wspomina też chorego, który przez 10 lat nigdzie w Polsce nie uzyskał pomocy w obrzęku moszny. Mężczyzna trafił do kliniki USK we Wrocławiu z ogromnym obrzękiem genitaliów i licznymi powikłaniami.

– To temat, o którym rzadko mówi się otwarcie, choć problem jest realny, a pacjenci w desperacji szukają pomocy. W przypadku tego mężczyzny zagrożone było nie tylko jego zdrowie fizyczne, ale i psychiczne – przyznaje ekspert. – Na szczęście, dzięki temu, że trafił do naszego ośrodka oraz współpracy wielu specjalistów, udało się skutecznie mu pomóc.

Czym jest obrzęk limfatyczny i dlaczego powstaje

Jedną z najczęstszych przyczyn obrzęków limfatycznych jest uszkodzenie układu limfatycznego w trakcie leczenia chorób nowotworowych, w wyniku usunięcia węzłów chłonnych lub radioterapii.

– Obrzęki limfatyczne po operacji raka piersi występują u około 30 procent pacjentek po roku obserwacji. Problem dotyka również kobiet po leczeniu narządów rodnych oraz chorych po zabiegach prostaty czy pęcherza – podkreśla
dr Angelika Chachaj
z Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. – Czasami obrzęki limfatyczne są wynikiem wad wrodzonych, czyli wrodzonego uszkodzenia układu limfatycznego. W niektórych przypadkach mogą jednak wystąpić w wyniku chorób, których lekarze nie są w stanie dokładnie określić.

Specjaliści są zgodni co do tego, że każdy obrzęk wymaga wczesnego zdiagnozowania i odpowiedniego leczenia, aby można było go redukować i kontrolować. Pozostawiony sam sobie grozi poważnymi powikłaniami.

Leczenie obrzęków

– Obrzęk limfatyczny łatwo zauważyć, ale dużo trudniej rozpoznać jego przyczynę – tłumaczy prof. Andrzej Szuba.

W ocenie specjalisty Klinika Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu jest jedynym ośrodkiem w Polsce, który kompleksowo diagnozuje i leczy obrzęki limfatyczne oraz obrzęki tłuszczowe. Terapia obrzęków wymaga współpracy zespołów multidyscyplinarnych oraz badań diagnostycznych. Pełny obraz daje zwykle komplet badań USG, rezonansu magnetycznego, limfoscyntygrafii i badań genetycznych. Część pacjentów może być leczona ambulatoryjnie. Po dokładnej diagnostyce zalecany jest np. manualny drenaż limfatyczny (czasem określany jako masaż limfatyczny), wielowarstwowe bandażowanie kompresyjne, gimnastyka odbarczająca oraz masaż pneumatyczny. Skuteczność takiego postępowania została potwierdzona badaniami klinicznymi.

– Za pomocą odpowiedniego bandażowania można zmniejszyć obrzęk o 50-60 procent, więc to już może być dla pacjenta duża ulga – wyjaśnia mgr Monika Sowicz, fizjoterapeutka Uniwersyteckiego Centrum Rehabilitacji USK we Wrocławiu.

W przypadkach, gdy metody zachowawcze zawodzą, konieczne jest leczenie chirurgiczne, w tym mikrochirurgiczne lub liposukcja. W każdym przypadku po leczeniu pacjent musi być zaopatrzony w rękaw lub pończochę uciskową o odpowiednim stopniu ucisku. W czasie leczenia pacjenci otrzymują również instrukcję dotyczącą samodzielnego drenażu limfatycznego oraz bandażowania, aby mogli kontynuować leczenie w domu.

– Ważnym elementem terapii, już po zmniejszeniu obrzęku, jest dobranie odpowiedniego rękawa lub nogawki uciskowej z tak zwanej tkaniny płaskodzianej. Są one robione na zamówienie, dla konkretnego pacjenta, który ma zmierzone obwody na wielu poziomach, tak aby idealnie utrzymywały kończynę w pożądanym rozmiarze. Te wyroby są dość drogie, od niedawna na szczęście są w 70 procentach refundowane przez NFZ – podkreśla dr Angelika Chachaj.

Wyroby uciskowe podtrzymują to, co udało się uzyskać intensywną terapią. Dodatkowo poprawiła się dostępność urządzeń z rzepami, którymi można samodzielnie regulować obrzęk.

– Dobrze byłoby wprowadzić także refundację zalecanych w warunkach domowych pomp do kompresji pneumatycznej – dodaje prof. Andrzej Szuba. – Na razie jest to koszt kilku tysięcy złotych i nie każdy może sobie na taki wydatek pozwolić.

Co jeszcze można zrobić dla chorych z obrzękami?

– Pacjenci powinni otrzymywać więcej informacji na temat możliwych powikłań obrzęków limfatycznych po leczeniu operacyjnym czy onkologicznym. To jest coś, nad czym pracujemy i mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości się to poprawi – przekonuje kierownik kliniki.

Kluczowa jest profilaktyka oraz nadzór nad pacjentem po leczeniu onkologicznym. Zdaniem specjalisty widoczny jest też brak programu rehabilitacji, która z powodzeniem funkcjonuje na przykład w kardiologii. Profesor Szuba przytacza jako przykład amerykański model profilaktyki obrzęków, gdzie pacjenci po operacji co 3 miesiące są sprawdzani pod kątem obrzęków i nawet przy minimalnych objawach, otrzymują rękaw uciskowy i drenaż limfatyczny, który nie jest kosztowny.

– W Polsce także prowadzony był pilotażowy program profilaktyki obrzęków po leczeniu raka piersi, który wykazał skuteczność tego typu sposobu działania – dodaje prof. Szuba. – Reagujmy jak najszybciej, najlepiej jeszcze zanim pojawi się obrzęk, a najpóźniej przy pierwszych niepokojących objawach. Zwlekanie z podjęciem odpowiednich działań może prowadzić do poważniejszych komplikacji, utrudniając leczenie i wydłużając czas powrotu do zdrowia. Wczesna interwencja to klucz do uniknięcia dalszych problemów i zapewnienia skuteczniejszej terapii – podsumowuje.

Na liście potrzeb medyków zajmujących się leczeniem obrzęków limfatycznych jest także refundowane badanie genetyczne dzieci czy noworodków. Znalezienie przyczyny obrzęku na wczesnym etapie pozwoliłoby uniknąć w przyszłości wielu powikłań i problemów, które pozostawiają ślady na całe życie. Bazując na wiedzy i doświadczeniu specjalistów Kliniki Angiologii i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu, szpital ma szansę dołączyć do sieci centrów doskonałości LE&RN Centers of Excellence (COE). Zgłoszenie zostało już wysłane i oczekuje na rozpatrzenie.

alt
alt alt alt alt alt alt
 
Pandemia COVID-19, która zmieniła wszystko – pięć lat doświadczeń USKPandemia COVID-19, która zmieniła wszystko – pięć lat doświadczeń USK
Wrocław, 3 marca 2025 r.

Pandemia COVID-19, która zmieniła wszystko – pięć lat doświadczeń USK



Właśnie mija pięć lat od momentu, gdy świat stanął w obliczu jednego z największych kryzysów zdrowotnych. Pandemia COVID-19, która rozpoczęła się w Chinach, błyskawicznie ogarnęła kolejne kraje, a dokładnie 4 marca 2020 roku dotarła do Polski, zmieniając życie milionów ludzi. Na Dolnym Śląsku jedną z kluczowych placówek w walce z pandemią był Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, przez który przewinęły się tysiące pacjentów wymagających specjalistycznej opieki. Dziś, po pięciu latach, wracamy do tamtych wydarzeń.

– Już pod koniec 2019 roku dramatyczne informacje docierały do Polski i było wiadomo, że w końcu wirus do nas dotrze – przyznaje prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. – Po tym, co widzieliśmy na świecie, wszyscy mieliśmy świadomość, że to jest poważna choroba, ale nie bardzo wiedzieliśmy, jak ją leczyć.

Prof. Goździk przyznaje, że przed szpitalem stanęło ogromne wyzwanie organizacyjne.

Naczelny epidemiolog USK we Wrocławiu dr hab. Jarosław Drobnik, prof. UMW nie ukrywa, że w pierwszej fazie szpital był zdany sam na siebie.

– Brakowało skoordynowanych działań na szczeblu centralnym oraz jasnych wytycznych dla ośrodków medycznych i dla społeczeństwa. Żaden szpital, nie tylko w Polsce, nie był przygotowany na taką skalę problemu – zaznacza. – Właściwie przez pierwsze pół roku uczyliśmy się na żywym organizmie jak zarządzać tym zdarzeniem.

Zaczęło się poszukiwanie sprzętu, z którym jak wiadomo na początku były ogromne problemy. Maski, kombinezony, respiratory – wszystko było potrzebne natychmiast. Potrzebne były też izolowane miejsca dla zarażonych.

– Chodziło o to, aby poza przyjmowaniem zakażonych dalej prowadzić w miarę normalną działalność, bo przecież nikt „nie odwołał” zawałów, udarów czy nowotworów – dodaje epidemiolog i podkreśla, że ogromnym wyzwaniem było takie zorganizowanie pracy, aby pacjenci zakażeni i niezakażeni nie mieli ze sobą kontaktu.

W szpitalu działał zespół kryzysowy, który każdego dnia podejmował kluczowe decyzje dotyczące organizacji pracy i zarządzania personelem, który był narażony na zakażenie.

– W drugiej fali, jesienią 2020 roku szpital stał na skraju wydolności, wręcz nad przepaścią – obrazowo przypomina sobie ten czas prof. Jarosław Drobnik. Jak tłumaczy, szpital nie mógł stać się wyłącznie ośrodkiem covidowym, bo byli też pacjenci potrzebujący innej pomocy. Dzięki wielkiemu wysiłkowi udało się stworzyć strefy buforowe i oddzielne obszary, tylko dla zarażonych.

Z każdym dniem przybywało pacjentów wymagających intensywnej terapii. Powstało kilka takich dedykowanych miejsc, ale to szybko okazało się niewystarczające. Potem udało się zorganizować 16 stanowisk wentylacji mechanicznej w starym kampusie przy ul. M. Curie-Skłodowskiej.

– Chorzy, którzy trafiali na intensywną terapię byli w bardzo ciężkim stanie – wspomina prof. Goździk. – Nikt z nas wcześniej nie widział czegoś takiego. To był piorunujący przebieg. Najgorsza była Delta, ona rzeczywiście zabijała i to bardzo szybko – dodaje. – Nawet jeśli udawało się nam przeprowadzić tych pacjentów przez terapię, to szkody wyrządzone przez tę chorobę były potworne. Oni mieli po prostu zniszczone płuca i te konsekwencje widać do dzisiaj. Choć trzeba powiedzieć, że jak na te dramatyczne warunki, mieliśmy dobre wyniki leczenia z wykorzystaniem ECMO. Co drugi nasz pacjent podłączony do tej aparatury przeżywał, co w świecie nie było tak częste.

Na granicy życia i śmierci

Wirus SARS-Cov-2 nie wybierał, ciężko chorowali nie tylko ludzie starsi czy schorowani, ale także młodzi. Jednym z takich pacjentów był 28-latek z Wałbrzycha. Mateusz Rambacher zachorował w listopadzie 2020 roku. Myślał, że to zwykłe przeziębienie, ale wysoka gorączka nie ustępowała. Trafił najpierw do szpitala w Wałbrzychu, później w Dzierżoniowie, a ostatecznie do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Jego stan był krytyczny. Miał obustronne zapalenie płuc. Przez półtora miesiąca był w śpiączce. Lekarze zdecydowali się na terapię ECMO, czyli tzw. płucoserce. Był podłączony do aparatury przez sześć tygodni, w tym czasie dwa razy doszło do zatrzymania akcji serca.

– Pamiętam, że został zakwalifikowany do przeszczepu płuc w Gdańsku, ale na szczęście dzień przed wyjazdem płuca podjęły pracę – wspomina prof. Waldemar Goździk Pan Mateusz spędził w szpitalach w sumie niemal cztery miesiące. Przed wyjściem z USK ćwiczył klękanie na jedno kolano, bo chciał oświadczyć się swojej dziewczynie. Dziś jest już po ślubie, wrócił do pracy, ale jak mówi, o koronawirusie nie da się zapomnieć. Na ciele zostały blizny, 18 blizn, po aparaturze ECMO, po drenach w płucach, po wkłuciach centralnych, ale śmieje się, że to są blizny wojenne. Tą bitwę udało się wygrać dzięki lekarzom z USK. – Zawdzięczam im życie i nigdy o tym nie zapomnę – podkreśla Mateusz Rambacher.

Szpital tymczasowy


W marcu 2021 roku we Wrocławiu został uruchomiony szpital tymczasowy, który w założeniach mógł przyjąć nawet 400 pacjentów. Do prowadzenia tej placówki wojewoda wyznaczył Uniwersytecki Szpital Kliniczny, jego szefem został kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego dr Janusz Sokołowski, który na tzw. pierwszej linii frontu był od początku do końca pandemii. Jak mówi, restrykcyjne zalecenia epidemiologiczne, izolacje, kwarantanny, zakazy gromadzenia się itp. początkowo przyniosły efekt i w Polsce nie było tak dramatycznie, jak na przykład we Włoszech, a potem było lato i mniej zakażeń. Kryzys przyszedł jesienią i każdego dnia do szpitala przy ul. Borowskiej, a potem do szpitala tymczasowego, byli przywożeni kolejni ciężko chorzy pacjenci. W pawilonach przy ulicy Rakietowej było 20 stanowisk do wentylacji mechanicznej, które obsługiwała załoga z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK. Dzięki temu można było stosować u pacjentów z niewydolnością oddechową tlenoterapię z wysokimi przepływami tzw. high flow, która często pozwalała uniknąć podłączenia do respiratora. W sumie od początku pandemii do marca 2022 r. w szpitalu tymczasowym hospitalizowanych było około 1 300 chorych.

– Po pandemii na długo pozostało zmęczenie, po nieprzespanych nocach, ale do dziś pamiętam zaangażowanie personelu USK – wspomina dr Janusz Sokołowski – Mimo ogłoszonej rekrutacji oraz licznych apeli o wsparcie, ostatecznie leczeniem chorych na COVID-19 zajmował się jedynie personel medyczny, delegowany z USK.


Przy ul. Rakietowej dyżur pełniło naprzemiennie 260 lekarzy, blisko 150 pielęgniarek, ratownicy i opiekunowie medyczni, jak również pracownicy administracji. Do pracy w tych dramatycznie trudnych warunkach zgłosili się też studenci i absolwenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

Prof. dr hab. Katarzyna Madziarska, kierownik Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu, która w czasie pandemii była lekarzem kierującym szpitalem tymczasowym, wspomina tamten okres jako jeden z najtrudniejszych w swojej karierze.

– Każdy dzień był walką o życie pacjentów, a także o nasze własne zdrowie. Pracowaliśmy w ekstremalnych warunkach, niejednokrotnie podejmując decyzje pod ogromną presją. Pamiętam pacjentów, którzy jeszcze chwilę wcześniej byli w dobrym stanie, a po kilku godzinach musieli być podłączani do urządzeń wspomagających. Były momenty zwątpienia, ale także niesamowitej solidarności w zespole – podkreśla prof. Katarzyna Madziarska. – To doświadczenie nas z pewnością bardzo zmieniło, ale i wzmocniło. To również bardzo dobre doświadczenie, jeśli chodzi o organizację. Choć początkowo było trudno, to w dość szybkim tempie szpital tymczasowy działał bardzo sprawnie. Ta rocznica to świetna okazja, żeby jeszcze raz podziękować każdemu, kto był w naszym zespole.

Oddanie, które ratowało życie

Obecny dyrektor USK, a wówczas dyrektor ds. lecznictwa dr Marcin Drozd, podkreśla, że najbardziej zapamiętał ogromne zaangażowanie pracowników szpitala.

– Było jak na froncie. Każdy z pracowników był narażony na zakażenie, chorowali, tracili bliskich, odchodzili ich koledzy. Wirus nie znał granic ani profesji. Wszystkim zaangażowanym w tamtym czasie zawsze należą się pamięć i podziękowania – podkreśla dr Drozd. – Dla mnie najważniejsza była misja stworzenia w szpitalu tymczasowym dobrej atmosfery współpracy. Warto pamiętać, że jednego dnia w nowym zespole znaleźli się lekarze i pielęgniarki z różnych klinik, a mimo to musieli natychmiast przystąpić do leczenia pacjentów.

Dyrektor zaznacza, że była to niezwykła mobilizacja i współpraca specjalistów różnych dziedzin, która pokazała, jak istotne jest interdyscyplinarne działanie i otwartość na nowe rozwiązania.

– Pacjenci mieli doskonałą opiekę. W dyżurce lekarskiej szpitala tymczasowego dyżurowali lekarze nawet siedmiu specjalności – wspomina dr Marcin Drozd. – To sytuacja wyjątkowa, na co dzień niespotykana. Nie mieliśmy takich doświadczeń, ale doskonale pamiętam, jak potrafili współpracować, rozmawiać o pacjentach i profesjonalnie się nimi zajmować. To właśnie dzięki tej elastyczności i determinacji udało się uratować tak wiele ludzkich istnień.

Nadzieja na życie – kolejki do punktów szczepień


Pierwsze szczepionki pojawiły się w Polsce 26 grudnia 2020 roku. 10 tys. sztuk preparatu firm Pfizer i BioNTech zatwierdzonych przez Europejską Agencję Leków dotarło do naszego kraju w sobotę. Następnego dnia zaczęły się szczepienia. Początkowo zainteresowanie było ogromne, Ministerstwo Zdrowia ustaliło zasady, zgodnie z którymi w pierwszej kolejności miały być zaszczepione osoby szczególnie narażone na zakażenie. Do tak zwanej „grupy zero” należeli w pierwszej kolejności medycy oraz pracownicy aptek, stacji sanitarno-epidemiologicznych, domów pomocy społecznej oraz studenci i wykładowcy uczelni medycznych. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu był jednym z 73 szpitali w kraju, do których trafiła pierwsza partia szczepionek. Na czele zespołu ds. szczepień stanął wtedy dr Edwin Kuźnik, który pamięta pierwszy transport.

– To był 27 grudnia 2020 roku, niedziela rano. Mieliśmy gotową listę lekarzy, którzy w pierwszej kolejności mieli dostać szczepionkę. Już pierwszego dnia udało się zaszczepić około 150 osób – wspomina dr Edwin Kuźnik, ówczesny szef Zespołu ds. szczepień przeciwko COVID-19. – W sumie przez cały okres pracy dwóch klinicznych punktów, przy ul. M. Curie-Skłodowskiej i przy Borowskiej, udało się zaszczepić ponad 400 tysięcy osób. Najwięcej chętnych zgłosiło się w maju 2021 roku, tylko w tym miesiącu szczepionki dostało około stu tysięcy osób. W miarę jak wirus stawał się mniej zjadliwy, zainteresowanie ochroną malało, aż w końcu punkty szczepień zostały zamknięte.

Stan epidemii został w Polsce zniesiony 16 maja 2022 roku, jednak w dalszym ciągu obowiązywał stan zagrożenia epidemicznego. Ostatecznie został on zniesiony 1 lipca 2023 roku.

Czy COVID-19 to już tylko historia?

Naczelny epidemiolog USK dr hab. Jarosław Drobnik, prof. UMW jest przekonany, że COVID-19 to nadal nie jest tylko historia, on ciągle jest, chociaż nauczyliśmy się z nim żyć.

– Wirus mutował, żeby przetrwać i złagodniał, ale to nie znaczy, że nie stwarza problemów – mówi prof. Drobnik.

Ekspert podkreśla, że teraz wirus ma inne oblicze, ma twarz powikłań odległych związanych ze spowolnieniem psychomotorycznym, z osłabieniem, czasami uszkodzeniem nerek czy serca.

– Dziś już nie zabija, ma raczej charakter ambulatoryjny, ale mimo łagodnego przebiegu widzimy odroczone powikłania – dodaje prof. Drobnik i ocenia – Dziś jako szpital jesteśmy mentalnie i organizacyjnie lepiej przygotowani na podobne wydarzenie, ale w przyszłości konieczne będzie systemowe i merytoryczne zarządzanie na szczeblu krajowym oraz lepsze komunikowanie zadań, aby uzyskać większą skuteczność w przypadku tak poważnego zagrożenia.

Niezwykle istotną rolę odgrywają szczepienia, które pozostają najskuteczniejszym narzędziem w zapobieganiu ciężkim przypadkom COVID-19 oraz hospitalizacji. Obecnie dostępne szczepionki są na bieżąco aktualizowane, aby skuteczniej chronić przed dominującymi wariantami wirusa. W Polsce można skorzystać z kolejnych dawek przypominających, które pozwalają na utrzymanie odporności i ograniczenie ryzyka poważnych konsekwencji zdrowotnych. Specjaliści podobnie jak w przypadku grypy, zachęcają do szczepień, podkreślając, że choć wirus nie wywołuje już globalnych lockdownów, to wciąż wymaga czujności i odpowiedzialnego podejścia w zakresie profilaktyki zdrowotnej.

altalt    alt alt alt alt 


 
Choroby rzadkie to problem nawet 145 000 Dolnoślązaków – program USK we Wrocławiu dla najmłodszych pacjentów z naszego regionu

Wrocław, 28 lutego 2025 r.

Choroby rzadkie to problem nawet 145 000 Dolnoślązaków – program USK we Wrocławiu dla najmłodszych pacjentów z naszego regionu


Potencjalnie aż 145 000 Dolnoślązaków może zmagać się z jedną z chorób rzadkich. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu od lat angażuje się we wczesne wykrywanie wad rozwojowych i chorób rzadkich. W Światowym Dniu Chorób Rzadkich podsumowano również wojewódzki program polityki zdrowotnej, realizowany przez USK, którego celem jest wczesne wykrywanie wad i takich chorób u noworodków oraz niemowląt. Jak podkreślają specjaliści USK wyniki za ubiegły rok są wręcz spektakularne.

Choroby rzadkie dotyczą około 6% populacji, a w 75% przypadków objawy pojawiają się w pierwszych dwóch latach życia. Wszystkie wrodzone zaburzenia rozwojowe u dzieci zalicza się do tej kategorii i obejmują m.in. strukturalne anomalie, zespoły wad oraz zaburzenia neurorozwojowe. Wczesna identyfikacja takich problemów pozwala na szybsze wdrożenie odpowiednich działań diagnostycznych i terapeutycznych, co znacząco poprawia jakość życia dzieci i ich rodzin.


Choć określenie „rzadkie” sugeruje incydentalność ich występowania, to w Polsce dotkniętych nimi może być ponad 2 mln osób. Dotychczas zidentyfikowano i opisano niemal 8,5 tys. jednostek chorobowych, w których liczba stwierdzonych przypadków jest nie większa niż 5 na 10 tys. mieszkańców. Większość z nich to choroby uwarunkowane genetycznie (80%), ujawniają się u dzieci przed 2 rokiem życia (w 70%), towarzyszy im opóźnienie w rozwoju psychoruchowym, intelektualnym, społecznym i behawioralnym (w 50%) znacznie upośledzając jakość życia pacjenta i jego rodziny oraz aż w 65% mają ciężki przebieg.

– Na całym świecie rodzice dziecka z chorobą rzadką posługują się określeniem „odyseja diagnostyczna” mając na uwadze czas jaki upływa do postawienia właściwej diagnozy i migrację związaną z chorobą dziecka po systemach zdrowotnych. Natomiast po postawieniu rozpoznania pojawia się kolejna niekończąca się podróż pacjentów „odyseja terapeutyczna” – mówi prof. dr hab. Robert Śmigiel, kierownik Kliniki Pediatrii, Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych – Obecnie nowoczesne terapie celowane, zwane potocznie przyczynowymi, są dostępne dla około 7 proc. pacjentów z chorobami rzadkimi. Spośród 8,5 tys. znanych schorzeń, precyzyjne leczenie opracowano dla około 650 z nich. W przypadku pozostałych pacjentów stosuje się głównie terapię objawową, która wspiera ich codzienne funkcjonowanie.

Bardzo często wczesna diagnostyka podejmowana jest już w oddziałach noworodkowych, tuż po narodzinach.

– Choroby rzadkie najczęściej manifestują się przed drugim rokiem życia, ale tak naprawdę często już w okresie noworodkowym zauważamy dyskretne objawy, które mogą nas zaniepokoić – mówi prof. dr hab. Barbara Królak-Olejnik, kierownik Kliniki Neonatologii USK we Wrocławiu. – Mając możliwość diagnostyki, zwłaszcza diagnostyki genetycznej, w tak bardzo wczesnym okresie życia, wyprzedzamy najcięższe konsekwencje. Kiedy objawy jeszcze nie dają o sobie znać w pełnym wymiarze, bo przecież nie rozpoznajemy upośledzenia umysłowego czy zaburzeń rozwoju psychoruchowego, intelektualnego, społecznego lub behawioralnego. W okresie noworodkowym i niemowlęcym, możemy odpowiednio zapobiegać pewnym powikłaniom, chociażby wdrażając intensywną rehabilitację, psychoterapię, a czasami jest możliwe podjęcie terapii również lekami.

Rzadkie choroby u dzieci – jakie objawy skłaniają rodziców do wizyty u lekarza?

Choroby rzadkie mogą objawiać się już w pierwszych tygodniach życia dziecka. Rodzice i lekarze zwracają uwagę na nietypowe symptomy, takie jak nieprawidłowe napięcie mięśniowe, problemy z ssaniem i połykaniem, trudne do wyjaśnienia drgawki, nietypowe cechy dysmorficzne twarzy oraz niepokojące wyniki badań laboratoryjnych sugerujące zaburzenia metaboliczne. Obserwując rozwój dziecka, rodzice często zgłaszają się do pediatry lub specjalisty neonatologii, jeśli zauważą brak reakcji na bodźce, opóźnienia w ruchu lub inne nietypowe zachowania.

W ramach programu dzieci, u których podejrzewa się wadę rozwojową lub chorobę rzadką, trafiają pod opiekę konsylium specjalistów w USK we Wrocławiu. Diagnostyka odbywa się w kilku etapach, obejmujących przede wszystkim e-konsultację wielospecjalistyczną na podstawie dokumentów medycznych pacjenta zebranych od osoby zgłaszającej. Kolejno pacjent jest zapraszany na konsultację osobistą do konkretnych specjalistów. W przypadku podejrzenia choroby genetycznej w ramach projektu wykonywane są specjalistyczne wysokoprzepustowe badania genetyczne, nierefundowane w innych przypadkach. Po zakończeniu procesu diagnostycznego każdy pacjent otrzymuje Paszport Pacjenta – dokument zawierający opis stanu zdrowia, wyniki badań oraz zalecenia dotyczące dalszej opieki i leczenia.

Nakład pracy daje wymierne efekty

Przez dwa lata funkcjonowania Programu Polityki Zdrowotnej w zakresie wczesnego wykrywania wad rozwojowych u noworodków i niemowląt – poprawa opieki perinatalnej na terenie województwa dolnośląskiego na lata 2023 – 2025, który USK we Wrocławiu prowadzi we współpracy z Urzędem Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, udało się pomóc ponad 500 dzieciom. Przeprowadzono m.in. 445 osobistych konsultacji lekarskich, 200 konsultacji psychologicznych oraz blisko 100 szerokoprzepustowych badań genetycznych.

Stosując takie podejście u ok. 70 proc. dobrze zdefiniowanych klinicznie pacjentów, u których zlecono szerokoprzepustowe badania genetyczne, przerwano odyseję diagnostyczną, która mogłaby trwać jeszcze kilka lat.

– Właśnie taki był cel projektu, który udało się nam osiągnąć. To sukces i realne wsparcie naszych pacjentów – zaznacza profesor Robert Śmigiel.

Kluczem do efektywności jest szybkie e-konsylium wielu specjalistów, którzy wspólnie analizują problem konkretnego dziecka zgłoszonego do programu. Istotną rolę odgrywa także koordynator, który przeprowadza rodziców pacjenta przez proces diagnostyczny, udzielając im wszelkich potrzebnych informacji. Dzięki temu specjaliści zostają odciążeni, a rodzice nie gubią się w systemie ochrony zdrowia. Dodatkowo, możliwość wykonywania szerokoprzepustowych badań genetycznych znacząco przyspiesza diagnozę choroby genetycznej.

– Projekt trwa do końca 2025 roku, zachęcamy do zgłaszania dzieci do pierwszego roku życia z jakimikolwiek problemami rozwojowymi. Lekarze z oddziałów szpitalnych, gabinetów ambulatoryjnych, lekarze pediatrzy i neonatolodzy, lekarze pierwszego kontaktu, położne, pielęgniarki i sami rodzice mogą mailem zgłaszać dziecko do wielospecjalistycznej e-konsultacji. Na podstawie dokumentacji przy udziale różnych specjalistów ustalamy, jakiego typu diagnostyki wymaga pacjent – tłumaczy prof. Śmigiel.

Najciekawsze przypadki i sukcesy diagnostyczne

Nie ma takiej choroby, której częstość występowania byłaby tak rzadka, że nie wymagałaby szczególnej uwagi.

W ramach programu udało się zdiagnozować i wdrożyć terapię dla dzieci z takimi schorzeniami jak zespół Pradera-Williego, który charakteryzuje się hipotonią mięśniową u noworodków oraz po 2 roku życia nadmiernym apetytem prowadzącym do skrajnej otyłości w późniejszym okresie. Diagnostyka obejmowała również wrodzone wady metabolizmu, które dzięki rozpoznaniu mogą być skutecznie leczone. Niezmiernie istotne są padaczki ujawniające się w wieku niemowlęcym, uwarunkowane genetycznie, którym dedykowane jest precyzyjne leczenie konkretnymi lekami przeciwpadaczkowymi.

Przyszłość diagnostyki chorób rzadkich w USK

Oprócz realizacji tego typu projektów, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu planuje dalszy rozwój diagnostyki i terapii chorób rzadkich, możliwy również dzięki budowie Uniwersyteckiego Centrum Pediatrycznego (UCP). Nowa jednostka skonsoliduje działalność klinik pediatrycznych, co umożliwi jeszcze szybszą diagnostykę i kompleksową opiekę nad dziećmi zmagającymi się z tą grupą chorób.

Jedną z kluczowych możliwości terapeutycznych dla dzieci z chorobami ultrarzadkimi jest transplantacja komórek hematopoetycznych, którą USK we Wrocławiu stosuje od lat w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej.

– Przeprowadziliśmy już blisko 200 transplantacji we wrodzonych niedoborach odporności i ponad 50 we wrodzonych chorobach metabolicznych. Rewolucją jest jednak wprowadzenie terapii genowych. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu jest liderem w tym obszarze. Jednym z najbardziej spektakularnych osiągnięć było zastosowanie terapii genowej u dziecka z wrodzonym niedoborem odporności – mówi prof. dr hab. Krzysztof Kałwak, kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK we Wrocławiu. – Pierwszym pacjentem był pięciomiesięczny chłopiec. Dziecko spędziło w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK blisko 4 miesiące, tuż przed świętami Bożego Narodzenia wyszło do domu i obecnie czuje się doskonale. Co warte odnotowania – był to dopiero czwarty taki zabieg na świecie. W tym roku Klinika ma szansę stać się tzw. Quality Treatment Center do leczenia terapią genową dzieci z leukodystrofią metachromatyczną. Warto też wspomnieć, że już 3 marca minie 5 lat od rozpoczęcia stosowania w naszym szpitalu jednej z najbardziej spektakularnych procedur, terapii CAR-T, która zmieniła życie dziesiątek dzieci.

Obszar chorób rzadkich doskonale wpisuje się w trwającą obecnie inwestycję budowy UCP, którego zakończenie jest planowane na 2028 rok. Potrzebę realizacji takiej inwestycji w regionie już od wielu lat zgłaszało środowisko pediatrów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.

– Obecnie pacjenci leczeni w jednostkach pediatrycznych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu z założenia należą do grupy wymagających, są rekrutowani z całego Dolnego Śląska, często z innych regionów. Zwykle byli wcześniej leczeni w innych jednostkach, wymagają bardzo specjalistycznej, niedostępnej gdzie indziej diagnostyki oraz kosztownej terapii. Wiele unikatowych obszarów jak chirurgia noworodka, czy onkohematologia dziecięca jest obecnie realizowanych właśnie przez jednostki pediatryczne USK – podkreśla dr Tomasz Pytrus, kierownik Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii i Żywienia USK we Wrocławiu i jednocześnie Pełnomocnik Rektora ds. Budowy ZCP – W nowym Centrum znajdą swoje miejsce wszystkie tzw. niezabiegowe oddziały specjalistyczne z wyjątkiem naszej onkohematologii dziecięcej, która znajduje się w oddzielnym budynku znanym jako „Przylądek Nadziei”. W nowym centrum znajdą się również nowe obszary takie właśnie jak choroby rzadkie, neurologia dziecięca, reumatologia dziecięca, których dotąd nie było, a są niezbędne również w procesie dydaktyki.

Współpraca, która zmienia życie

Wspierany przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego Program Polityki Zdrowotnej w zakresie wczesnego wykrywania wad rozwojowych u noworodków i niemowląt – poprawa opieki perinatalnej na terenie województwa dolnośląskiego na lata 2023 – 2025, dedykowany jest noworodkom i niemowlętom z wadami rozwojowymi lub podejrzeniem zaburzeń, urodzonym w latach 2023-2025 na terenie Dolnego Śląska. Warunkiem uczestnictwa jest wyrażenie zgody przez rodziców lub opiekunów prawnych dziecka.

Dzięki wysokiemu poziomowi specjalistycznej opieki w naszym szpitalu możemy skutecznie diagnozować rzadkie schorzenia i dawać pacjentom szansę na szybsze wdrożenie odpowiedniego leczenia. Podsumowanie pierwszego pełnego roku realizacji programu pokazuje, że nasza wspólna inicjatywa realnie wpływa na przyszłość wielu dzieci.

- Osiągnięte rezultaty, w tym wysoka skuteczność diagnostyczna, potwierdzają, jak istotna jest współpraca między samorządem a wiodącymi ośrodkami medycznymi. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu realizuje wiele podobnych programów, łącząc nowoczesną medycynę z innowacyjnymi rozwiązaniami organizacyjnymi, by zapewnić pacjentom jak najlepszą opiekę – podkreśla dr Marcin Drozd, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

***

Zgłoszenie pacjenta do programu jest przyjmowane pod adresem e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. lub telefonicznie tel. 885 853 127 (kontakt z Koordynatorem programu), zgodnie z kryteriami włączenia. Osoba zgłaszająca pacjenta do programu musi przedstawić dokumenty medyczne pacjenta. Zgłaszającymi do programu mogą być: lekarz, pielęgniarka patronażowa, fizjoterapeuta, neurologopeda oraz rodzice. Za merytoryczne zakwalifikowanie pacjenta do programu odpowiada przewodniczący Konsylium i stali członkowie Konsylium (lekarze).

 


 
USK we Wrocławiu z Diamentowym Statusem – eksperci skrócili czas procedury ratującej zdrowie i życie pacjentów z udarem aż o 37%

Wrocław, 26 lutego 2025 r

USK we Wrocławiu z Diamentowym Statusem – eksperci skrócili czas procedury ratującej zdrowie i życie pacjentów z udarem aż o 37%


Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu (USK) został uhonorowany Diamentowym Statusem w ramach prestiżowego programu ESO Angels Awards. Dzięki ulepszeniu procedur, specjaliści USK skrócili tylko w czwartym kwartale 2024 r. czas potrzebny na przeprowadzenie procedury ratującej zdrowie i życie pacjentów, których dotknął udar aż o 37%.

Udar mózgu stanowi rosnące zagrożenie zdrowotne, dotykając coraz większą liczbę osób, także wśród młodszych dorosłych. Każdego roku na Dolnym Śląsku u około 5000 osób rozpoznaje się udar, który w krótkim czasie może prowadzić do znacznej niepełnosprawności. Kluczowe czynniki ryzyka, takie jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, miażdżyca czy migotanie przedsionków, często pozostają niezdiagnozowane lub nieleczone, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia udaru.


Inicjatywa Angels jest globalnym projektem wspieranym przez Światową oraz Europejską Organizację Udaru Mózgu (ESO – European Stroke Organization), która wręcza nagrody Angels Awards placówkom szczególnie wyróżniającym się w zakresie opieki nad pacjentami z udarem. Wyróżnienie można otrzymać na poziomie Złotym, Platynowym i najwyższym, Diamentowym. Osiągnięcie przez USK we Wrocławiu Diamentowego Statusu wymagało spełnienia najbardziej rygorystycznych kryteriów, w tym zapewnienia szybkiej diagnozy i leczenia, optymalizacji procedur oraz stosowania nowoczesnych metod terapeutycznych. Czas na wagę zdrowia – Czas to mózg. Każde skrócenie czasu wykonania procedur reperfuzyjnych w przypadku udaru niedokrwiennego mózgu o 15 minut to 4% więcej szansy na pełne wyzdrowienie i 4% mniejsze ryzyko zgonu – podkreśla dr Marta Nowakowska-Kotas, konsultant wojewódzki ds. neurologii, specjalista neurologii w Uniwersyteckim Centrum Neurologii i Neurochirurgii USK we Wrocławiu. – Istotna jest też opieka w fazie podostrej, gdy u pacjenta regularnie trzeba dbać o glikemię, wartości ciśnienia i zdolność połykania pokarmów oraz jak najszybciej wdrożyć rehabilitację. rygorystycznych kryteriów, w tym zapewnienia szybkiej diagnozy i leczenia, optymalizacji procedur oraz stosowania nowoczesnych metod terapeutycznych.

Czas na wagę zdrowia

– Czas to mózg. Każde skrócenie czasu wykonania procedur reperfuzyjnych w przypadku udaru niedokrwiennego mózgu o 15 minut to 4% więcej szansy na pełne wyzdrowienie i 4% mniejsze ryzyko zgonu – podkreśla dr Marta Nowakowska-Kotas, konsultant wojewódzki ds. neurologii, specjalista neurologii w Uniwersyteckim Centrum Neurologii i Neurochirurgii USK we Wrocławiu. – Istotna jest też opieka w fazie podostrej, gdy u pacjenta regularnie trzeba dbać o glikemię, wartości ciśnienia i zdolność połykania pokarmów oraz jak najszybciej wdrożyć rehabilitację.

To właśnie czas jest jednym z najważniejszych czynników w ratowaniu życia i minimalizowaniu skutków udaru, ponieważ każda minuta zwłoki zwiększa ryzyko trwałych uszkodzeń mózgu. W przypadku udaru niedokrwiennego, szybkie podanie leków trombolitycznych może rozpuścić skrzep blokujący przepływ krwi i przywrócić funkcję mózgu. Natomiast w udarze krwotocznym liczy się natychmiastowa interwencja chirurgiczna lub kontrola ciśnienia tętniczego i parametrów krzepnięcia krwi. Im szybciej osoba z objawami udaru trafi do szpitala pod opiekę specjalistów, tym większa szansa na skuteczne leczenie, ograniczenie niepełnosprawności i powrót do normalnego życia.

Objawy udaru mogące obejmować zaburzenia mowy, widzenia, niedowład, problemy z równowagą pojawiają się nagle i wymagają natychmiastowej reakcji. Według ostatniego raportu Światowej Organizacji Udaru Mózgu (WSO – World Stroke Organization) w profilaktyce udarowej istotne jest uwzględnienie modyfikowalnych czynników ryzyka jak: zanieczyszczenie powietrza i środowiskowe oraz nadmierne spożywanie soli i alkoholu.

Ciągłe doskonalenie kluczem do sukcesu

Specjaliści Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu podkreślają, że kiedy myśli się o profesjonalizmie w opiece medycznej, nigdy nie przestaje się doskonalić procedur diagnostycznych i terapeutycznych. Dlatego wdrożono w USK standardy postępowania, dzięki którym pacjenci z udarem otrzymują pomoc w możliwe najkrótszym czasie, co zwiększa ich szanse powrotu do zdrowia. Ze względu na to, że na podstawie obrazu klinicznego nie można rozróżnić udaru krwotocznego od niedokrwiennego, a od tego zależy sposób postępowania z pacjentem, kluczowy jest czas, w jakim pacjent zostaje poddany pełnej diagnostyce obrazowej.


– Szpitalny Oddział Ratunkowy rozpoczyna opiekę nad pacjentem już w okresie przedszpitalnym. Po uzyskaniu informacji o transporcie pacjenta z podejrzeniem udaru mózgowego musimy przygotować zespół odpowiedzialny za opiekę nad pacjentem, salę resuscytacyjną i poinformować pracownię TK – tłumaczy dr Janusz Sokołowski, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego we Wrocławiu.

Opieka nad pacjentem w fazie ostrej udaru w SOR wymaga zaangażowania nawet 10 osób. Bardzo duża liczba karetek, które przyjeżdżają do SOR USK we Wrocławiu powoduje, że logistyka i właściwie prowadzony triage są kluczowe we właściwej opiece nad pacjentem z udarem mózgu.

– Wspólnie z zespołem SOR udało nam się stworzyć schemat działania, który umożliwia szybką diagnostykę. Pacjent bezpośrednio z karetki pogotowia przekazywany jest na badania obrazowe, które skracają czas niezbędny do wdrożenia odpowiednich w danym przypadku metod leczenia. Te pozornie pojedyncze sekundy, minuty, mają wielkie znaczenie – mówi dr hab. Maciej Guziński, kierownik Pracowni Tomografii Komputerowej TK USK we Wrocławiu.

Wysoka jakość opieki nad pacjentem z udarem mózgowym, w tym szybkość przyjęcia i wdrożenia leczenia reperfuzyjnego powoduje, że USK we Wrocławiu często przyjmuje pacjentów kierowanych przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe z ościennych województw: wielkopolskiego, opolskiego.

– Wyróżnienie potwierdza, że leczenie udarów w USK we Wrocławiu odbywa się w wyspecjalizowanej jednostce, w której personel medyczny jest dobrze przeszkolony, a infrastruktura szpitala jest dostosowana do szybkiej diagnostyki i leczenia – mówi prof. dr hab. Sławomir Budrewicz, kierownik Uniwersyteckiego Centrum Neurologii i Neurochirurgii USK we Wrocławiu – Taka organizacja pracy, wiedza połączona z doświadczeniem i użyciem nowoczesnych technologii poprawia rokowanie, zmniejsza ryzyko powikłań i zwiększa skuteczność terapii.

Specjaliści podkreślają, że poza profesjonalną pomocą medyczną, którą sami zapewniają, kluczem do skutecznego zapobiegania najcięższym konsekwencjom udarów jest jeszcze jeden element. To rosnąca świadomość społeczeństwa w zakresie rozpoznawania pierwszych objawów udarów (UDAR – Usta wykrzywione, Dłonie opadnięte, Artykulacja utrudniona, Rozmazane widzenie) i właściwa reakcja już w pierwszych momentach wystąpienia zdarzenia, daje szansę medykom na uratowanie zdrowia i życia pacjenta.  


alt alt

 
Nieodwołane wizyty to prawie 46 000 straconych szans na konsultację u specjalisty – USK we Wrocławiu rusza z kampanią informacyjną
Wrocław, 21 lutego 2025 r.

Nieodwołane wizyty to prawie 46 000 straconych szans na konsultację u specjalisty – USK we Wrocławiu rusza z kampanią informacyjną



Tysiące straconych wizyt – pacjenci nie przychodzą na umówione porady lub zabiegi i ich nie odwołują. Według wyliczeń dolnośląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w regionie do skutku nie dochodzi ponad 45 tysięcy wizyt rocznie, a w skali kraju to już ponad milion 300 tysięcy porad. Ten problem widać także w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu (USK), który rusza z kampanią informacyjną na ten temat.

Choć nieodwołane wizyty w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu dotyczą jedynie 4% zarejestrowanych, to biorąc pod uwagę skalę działalności, jako największej placówki w regionie, w samych tylko przychodniach każdego miesiąca nie realizuje się średnio około 1000 wizyt.

– Dla przykładu, w tak ważnej poradni jak Poradnia Leczenia Bólu, do której trafiają osoby zmagające się z codziennym bólem, zrealizowanie takiej liczby konsultacji oznaczałoby skrócenie kolejki o 3 miesiące! Nie trudno sobie wyobrazić, co to oznacza dla osoby cierpiącej – podkreśla Patrycja Korolewicz , kierowniczka Działu Statystyki i Dokumentacji Medycznej USK we Wrocławiu. – Dodatkowo trzeba uwzględnić odraczanie lub niestawianie się na zaplanowane operacje. Miesięcznie dochodzi do odwołania około 1250 hospitalizacji. To powoduje dużo zamieszania i problemów z organizacją pracy lekarzy i bloku operacyjnego.

Sekretarki medyczne poszczególnych klinik kilka dni przed terminem przyjęcia telefonują do pacjentów i przypominają o planowanej hospitalizacji. To właśnie wtedy pacjenci przekazują informację o tym, że zapomnieli o terminie, są na wakacjach lub nie mogą pojawić się w szpitalu z powodu konieczności opieki nad dzieckiem lub psem.

W życiu każdego człowieka zdarzają się trudne do przewidzenia sytuacje rodzinne lub infekcje, co jest całkowicie zrozumiałe. Gorzej, gdy zapomnimy poinformować o tym placówkę, w której ma się zaplanowane badanie lub wykonanie skomplikowanej procedury medycznej. Z tych też powodów Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu przypomina, że jeżeli informacja o braku możliwości zgłoszenia się na wizytę lub operację wpłynie do szpitala odpowiednio wcześnie, w większości udaje się znaleźć kogoś innego, kto czeka na zabieg.

– Nieodwołanie wizyty to strata dla wszystkich, dla pacjentów i dla szpitala. Chorzy czekają dłużej na poradę, lekarz czeka w pustym gabinecie, a mógłby pomóc innym pacjentom - mówi lek. Maciej Kamiński , zastępca dyrektora ds. medycznych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu i dodaje: – Po stronie szpitala w proces wypełnienia zwolnionego terminu zaangażowane są też m.in. osoby, które muszą skontaktować się z jednym, dwoma, a czasami kilkunastoma kolejnymi pacjentami z całkiem obszernej listy. Sprawdzić ich dyspozycyjność, zweryfikować pod względem sytuacji medycznej i ustalić z nimi szczegóły. Z drugiej strony proszę wejść w skórę pacjentów oczekujących na swoją kolej operacji. Z powodu teoretycznej zajętości bloku operacyjnego muszą czekać niejednokrotnie w poważnym niepokoju o swoje zdrowie i życie, podczas gdy mogliby zostać przyjęci znacznie szybciej.


Dotychczasowe rozwiązania

Pacjenci, którzy nie mają możliwości przyjść na wizytę w USK, mogą odwołać ją telefonicznie lub mailowo. Funkcjonuje dedykowany adres poczty elektronicznej: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. .

Część pacjentów korzysta z tej możliwości i dzięki temu około 1700 wizyt miesięcznie jest odwoływanych lub przekładanych z wyprzedzeniem. Innymi słowy 1700 szans na szybszy termin dla innych pacjentów.

– Problem nieodwoływania wizyt byłby jeszcze większy, gdyby nie obecny system e-skierowań – podkreśla Patrycja Korolewicz. – Elektroniczny system nie pozwala zapisać się w kilku kolejkach na to samo świadczenie, co jeszcze kilka lat temu było powszechną praktyką stosowaną przez chorych, szukających jak najszybszego terminu przyjęcia.

Obecnie skierowanie można zarejestrować tylko w jednym miejscu, jeśli pacjent zmienia przychodnię, od razu widać to w systemie, miejsce się zwalnia i można zapisać kogoś innego.

Dodatkowo trzeba pamiętać, że zgodnie z Ustawą o świadczeniach opieki zdrowotnej w przypadku niezgłoszenia się na ustalony termin udzielenia świadczenia, świadczeniobiorca – czyli pacjent – podlega skreśleniu z listy oczekujących, chyba że uprawdopodobni, że niezgłoszenie się nastąpiło z powodu siły wyższej (np. nagła choroba, wypadek).


Nowe rozwiązania i kampania informacyjna

By jeszcze skuteczniej ograniczyć skalę zjawiska, Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu rozpoczyna akcję informacyjną. Jej celem ma być wzmocnienie odpowiedzialności i świadomości pacjentów na temat tego, że wykonanie jednego połączenia lub wysłanie prostej wiadomości email może uratować czyjeś zdrowie lub życie.

Dlatego oprócz wspomnianej już możliwości odwołania wizyty za pośrednictwem poczty elektronicznej oraz funkcjonującego numeru stacjonarnego, uruchomiona została dedykowana linia, która ma ułatwić proces odwołania wizyty. Wystarczy, że pacjent zadzwoni pod numer telefonu komórkowego 885 834 824 oraz poda imię i nazwisko, datę planowanej wizyty oraz nazwę poradni.

Dodatkowo, w ramach akcji informacyjnej w rejestracji i w przychodniach USK we Wrocławiu pojawiły się wyraziste plakaty z hasłami zachęcającymi do zgłaszania odwołania wizyty. Taki sam plakat pojawił się na stronie internetowej szpitala oraz w mediach społecznościowych.




 
Odwołaj wizytę
 
Bruksizm a ryzyko sercowo-naczyniowe

Bruksizm a ryzyko sercowo-naczyniowe


Co może mieć wspólnego nocne zgrzytanie zębami z udarem czy zawałem serca? Patrząc okiem laika, te problemy wydają się być zupełnie odległe. A jednak istnieją przesłanki, by na bruksizm senny spojrzeć znacznie szerzej, bo nie jest to problem tylko stomatologiczny. Doktorant Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW) lek. Michał Fułek z Katedry i Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych sprawdza, jaki jest związek bruksizmu sennego z ryzykiem sercowo-naczyniowym.

„Ocena stężeń markerów zapalnych u pacjentów z zaburzeniami snu” – to tytuł pracy doktorskiej lekarza, realizowanej w ramach Szkoły Doktorskiej UMW pod kierunkiem dr hab. Heleny Martynowicz, prof. UMW. Zgłębiane przez doktoranta zagadnienie wpisuje się w tematykę badawczą z pogranicza medycyny snu, chorób wewnętrznych i stomatologicznych, która od wielu lat jest przedmiotem zainteresowania naukowców Katedry i Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych oraz Katedry i Zakładu Stomatologii Doświadczalnej UMW. Bruksizm senny, obok obturacyjnego bezdechu sennego, jest jednym z najczęściej występujących zaburzeń snu. Mimo to, wpływ tego schorzenia na cały ludzki organizm wciąż nie jest do końca poznany.

– Przez długi czas bruksizm senny był traktowany jako problem stricte stomatologiczny – wyjaśnia lek. Michał Fułek. – Postrzegano go wyłącznie w kategoriach ścierania koron zębowych z powikłaniami z zakresu stomatologii. Teraz już wiemy, że taki pogląd jest niepełny. Pojawiły się nowe przesłanki, sugerujące, że bruksizm senny może być związany z ogólnoustrojowym stanem zapalnym i stresem oksydacyjnym, które leżą u podłoża większości chorób internistycznych, w tym rozwoju nadciśnienia tętniczego, procesu miażdżycotwórczego, a więc ryzyka wystąpienia niekorzystnych zdarzeń sercowo-naczyniowych. Mamy ponadto aspekt psychiatryczny, bo bruksizm, połączony z zaburzeniami snu, wpływa także na sferę psychiki, pogarszając jakość życia chorych. W swoich badaniach koncentruję się na związku bruksizmu ze stresem oksydacyjnym i stanem zapalnym w kontekście chorób sercowo-naczyniowych. Czy bruksizm, podobnie jak obturacyjny bezdech senny, jest czynnikiem ryzyka wystąpienia m.in. udaru i zawału serca? Odpowiedź między innymi na to pytanie jest właśnie celem moich badań.

Badane zagadnienie ma tym większe znaczenie z tego powodu, że choroby sercowo-naczyniowe pozostają najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce i na świecie. Niemała jest też grupa osób, doświadczających epizodów nocnego bruksizmu. Szacuje się, że może to być nawet 8-13 proc. populacji. Dokładnych danych brakuje, ponieważ część pacjentów nie zostaje prawidłowo zdiagnozowana.

Złotym standardem w rozpoznaniu zarówno bezdechu, jak i bruksizmu sennego jest badanie polisomnograficzne. Niestety, dostęp do tego typu pracowni jest w Polsce ograniczony, zwłaszcza wobec rosnącej liczby osób cierpiących z powodu zaburzeń snu. To jedna z przyczyn niedoszacowana liczby osób, cierpiących nie tylko z powodu zgrzytania zębami, ale także wielu innych konsekwencji tej przypadłości.

W swojej pracy doktorskiej lek. Michał Fułek opiera się na badaniach prowadzonych w pracowni polisomnograficznej w swojej klinice. Pacjenci pozostają w szpitalu przez noc, podłączeni do specjalistycznej aparatury. Podczas snu rejestrowane są ruchy oddechowe klatki piersiowej i brzucha, mierzona jest saturacja krwi, a także wykonywane badania: elektroencefalogram (EEG), elektrokardiogram (EKG), elektrookulogram (EOG) oraz elektromiogram (EMG). Wyniki są szczegółowo analizowane i służą diagnostyce zaburzeń snu.

– W ramach swoich badań, u pacjentów z rozpoznanym polisomnograficznie bruksizmem sennym oceniam wykładniki stresu oksydacyjnego oraz stężenia markerów z zapalnych – mówi lek. Michał Fułek. – Następnie sprawdzam, jaki jest wpływ stanu zapalnego na intensywność wzbudzeń, czas i efektywność snu oraz architekturę snu, ze szczególnym uwzględnieniem proporcji snu wolnofalowego i REM do snu płytkiego N1 i N2. Nasze badania, jako pierwsze oparte na pełnej analizie polisomnograficznej, wykazały nie tylko wyraźny związek między stresem oksydacyjnym a nasileniem bruksizmu sennego, ale również istotne skrócenie fazy snu głębokiego non-REM 3 u pacjentów z tym zaburzeniem. Chociaż przegląd literatury sugerował możliwe powiązania między markerami zapalnymi a bruksizmem, nasze badania nie potwierdziły istotnych różnic w stężeniach CRP i IL-6 między pacjentami z bruksizmem a grupą kontrolną. Uzyskane wyniki wypełniają istotną lukę w literaturze naukowej i wskazują na konieczność dalszych badań nad rolą stresu oksydacyjnego i stanu zapalnego w patofizjologii bruksizmu sennego oraz jego potencjalnym wpływem na ryzyko sercowo-naczyniowe. Jednak wciąż nie wiemy, co jest przyczyną, a co skutkiem. Żeby uznać jednoznacznie, że bruksizm jest czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, konieczne są dalsze badania.

alt alt 

Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu

fot. Tomasz Walów/UMW
 
Minister zdrowia z wizytą w USK – rozmowy o inwestycjach, kształceniu kadr i innowacyjnej medycynie
Wrocław, 14 lutego 2025 r.

Minister zdrowia z wizytą w USK – rozmowy o inwestycjach, kształceniu kadr i innowacyjnej medycynie


Minister Izabela Leszczyna w czwartek (13 lutego) spotkała się z władzami Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu (UMW) i Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego (USK). Rozmowy dotyczyły między innymi jakości kształcenia kadr medycznych i planów inwestycyjnych. Dużą część wizyty szefowa resortu poświęciła na spotkanie z małymi pacjentami wrocławskiej Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK.
 
Władze UMW przedstawiły minister zdrowia dwa kluczowe projekty, których realizacja właśnie się rozpoczęła – Centrum Odkryć Medycznych oraz Centrum Medycyny Precyzyjnej. Izabela Leszczyna zapoznała się także z planami szpitala, jednej z największych wielospecjalistycznych placówek ochrony zdrowia w Polsce. Dodatkowo ważnym tematem spotkania była jakość kształcenia przyszłych pracowników systemu ochrony zdrowia i związanym z tym zamiarem poszerzenia oferty studiów na wrocławskiej uczelni m.in. o psychologię i profilaktykę prozdrowotną.

– Mamy świadomość, że jakość w dydaktyce musi być powiązana z jakością infrastruktury, którą dysponujemy. Dlatego w ramach Krajowego Planu Odbudowy zgłosiliśmy projekt budowy nowego budynku dydaktycznego, który stanie tuż przy szpitalu na Borowskiej. Planujemy tam organizować zajęcia dla studentów wszystkich naszych kierunków – mówił rektor Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prof. Piotr Ponikowski.

Zaznaczył także, że kolejny projekt z KPO, który uczelnia chciałaby zrealizować, dotyczy remontu siedziby filii UMW w Wałbrzychu. Od dwóch lat kształcą się tam studenci kierunku lekarskiego.

– To dla nas bardzo ważna inicjatywa, dlatego chcemy w nią inwestować – dodał.

Minister Izabela Leszczyna chwaliła plany uczelni i szpitala.

– Zrobiliście ogromny postęp – powiedziała. – Cieszę się, że pamiętacie zarówno o tym, jak ważny jest rozwój nowych technologii w medycynie, ale jednocześnie nie zapominacie o jej humanizacji.

Spotkanie z minister zdrowia było także okazją do rozmów na temat rozwoju wrocławskiej onkologii uniwersyteckiej, zwłaszcza że Uniwersytecki Szpital Kliniczny planuje duże inwestycje w tym obszarze.

– Choroby układu krążenia i nowotwory należą do głównych przyczyn śmierci w Polsce. W oczywisty sposób ośrodek uniwersytecki musi mieć ofertę najnowocześniejszego leczenia dla naszych pacjentów w obu tych obszarach. W przypadku onkologii także chcemy mieć możliwość pełnej opieki nad naszymi pacjentami i to nie tylko na poziomie nowoczesnych terapii, programów lekowych, chirurgii czy chemioterapii, ale też radioterapii – wyjaśniał dr Marcin Drozd, dyrektor USK. – Ta ostatnia jest dla nas szczególnie istotna w kontekście kompleksowego podejścia do leczenia pacjentów onkologicznych USK.


Minister zdrowia spotkała się także z pracownikami i małymi pacjentami Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej USK, nazywanej „Przylądkiem Nadziei”.

– Naszym marzeniem jest rozbudowa ośrodka, co umożliwiłoby wprowadzanie coraz większej liczby innowacyjnych terapii – stwierdziła dr Monika Mielcarek-Siedziuk, która oprowadzała szefową resortu po oddziałach kliniki. – Przypomnijmy, że niedawno placówka, jako pierwsza w Polsce przeprowadziła terapię genową u chłopca z wrodzonym niedoborem odporności.

Minister zdrowia osobiście spotkała się z trojgiem pacjentów i towarzyszącymi im mamami.

– Jestem dumna, że konkurujecie z najlepszymi ośrodkami w Europie. Podziwiam Was i dziękuję – jesteście bohaterami – powiedziała do pracowników USK i UMW Izabela Leszczyna po wizycie w klinice

Źródło: Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu Foto: Tomasz Modrzejewski




 
Z miłości do zdrowia – walentynkowe spojrzenie ekspertów USK we Wrocławiu na serce i dietę
Wrocław, 13 lutego 2025 r.

Z miłości do zdrowia – walentynkowe spojrzenie ekspertów USK we Wrocławiu na serce i dietę



Przez żołądek do serca, to znane powiedzenie, które każe zastanowić się nad tym, jak przygotowywać zdrowe posiłki i jakich błędów dietetycznych nie popełniać z miłości. Specjaliści z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (USK) przed świętem zakochanych biorą także pod lupę serce. A wszystko to z miłości do zdrowia.


Jeszcze jedną łyżeczkę, za mamusię…

Kto z nas nie pamięta namawiania do jedzenia, mimo że już czuliśmy się syci. Bardzo często z miłości chcemy dać dużo, czasem dużo za dużo.

W przypadku jedzenia to raczej się nie sprawdza, bo liczy się umiar – podkreśla dr Michał Czapla , dietetyk kliniczny z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Przygotowywanie zdrowych posiłków dla bliskiej osoby może być wyznaniem miłości i troski, warto jednak kierować się kilkoma prostymi zasadami.

Co w takim razie powinno się znaleźć na talerzu? To przede wszystkim wartościowe produkty, takie jak kwasy omega 3, błonnik oraz antyoksydanty. Bardzo ważna jest różnorodność i proporcje potraw w posiłku: połowę talerza powinny stanowić warzywa, 1/4 to dobre źródło białka takie jak tłusta ryba albo chude mięso, nasiona roślin strączkowych, 1/4 węglowodany, głównie pełnoziarniste produkty takie jak kasze, makarony czy brązowy ryż. Nie wolno w ciągu dnia zapomnieć także o dużej ilości niesłodzonych płynów. Zdecydowanie należy ograniczyć cukry i unikać mocno przetworzonej żywności zawierającej m.in. spore ilości soli, tłuszczów czy konserwantów.


Jedzenie i emocje

Często mówi się o tym, że posiłki przygotowane z sercem smakują lepiej.

Towarzystwo przy posiłkach jest ważne, byle nie był to telewizor. Wspólne jedzenie, to nie tylko zaspokojenie głodu, ale także budowanie relacji i przyjemny sposób spędzania czasu. Nie bez powodu na randki często umawiamy się w restauracjach, a jak jeszcze później wspólnie pójdziemy pobiegać, to już będzie strzał w dziesiątkę – zachęca dr Michał Czapla. – Rozmawiając, jemy wolniej, mamy czas na przeżuwanie, a nasz mózg ma czas na powiadomienie nas, kiedy już powinniśmy przestać jeść. Jedzenie to także zapachy i wspomnienia. Gdy jemy w spokojnej atmosferze, nasz układ trawienny działa sprawniej, a my czujemy się lepiej.


Słodkie nagrody

Często jako prezent dostajemy albo wręczamy słodycze (czekoladki, bombonierki, wyjście na kawę z ciasteczkiem). Zdarzają się ludzie, którzy nie mają potrzeby słodkości, ale są też wśród nas tacy, którzy nie mogą się bez tego obyć.

I znowu umiar, to jest klucz do sukcesu, bo jeśli czekolada daje nam szczęście, to nie musimy z niej zrezygnować, ale nie zjadamy tabliczki czekolady tylko kostkę, najlepiej gorzkiej czekolady – tłumaczy dr Czapla. – Orzechy, to też często przekąska-nagroda, ale i tu z umiarem, garstka dziennie, a nie całe opakowanie na raz.

Dietetyk dodaje, że stres czy zawód miłosny to często pretekst do sięgnięcia po słodycze i inne niezdrowe przekąski.

Nieraz w filmach romantycznych główna bohaterka topi smutki w kubełku lodów, jakby to miało rozwiązać wszystkie problemy. Część osób na miłosne rozterki reaguje przeciwnie, odczuwając silne emocje, unika spożywania pokarmów. W rzeczywistości reakcje na emocje bywają różne – niektóre osoby zajadają stres, inne wręcz tracą apetyt. Zrozumienie tych mechanizmów może pomóc w świadomym kontrolowaniu nawyków żywieniowych – wyjaśnia dr Michał Czapla.

Elastyczne podejście do diety pomaga w utrzymaniu zdrowych nawyków żywieniowych. Pozwala unikać restrykcyjnych ograniczeń, które mogą prowadzić do frustracji i niezdrowych zachowań. Dzięki temu łatwiej jest zachować równowagę między zdrowym odżywianiem a codziennymi przyjemnościami.


Co za dużo, to niezdrowo – czyli początek kłopotów

W jedzeniu można się zakochać, może być wyrazem miłości i źródłem przyjemności, trzeba jednak stosować się do zaleceń lekarzy i dietetyków, inaczej będziemy mieć problemy ze zdrowiem – wylicza prof. dr hab. Katarzyna Madziarska , kierownik Kliniki Diabetologii, Nadciśnienia Tętniczego i Chorób Wewnętrznych USK we Wrocławiu. – Kłopoty zwykle zaczynają się od nadwagi, potem mamy cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, hipercholesterolemię, miażdżycę, dalej chorobę niedokrwienną serca czy udary. Tego wszystkiego można uniknąć, trzeba jednak, przygotowując posiłki patrzeć na siebie i bliskich z miłością. Warto postawić na szali niezdrowe przekąski, tłuste potrawy i słodkie napoje kontra warzywa i wartościowe produkty.

Jak podkreślają eksperci, częstymi błędami pacjentów, którzy wymagają opieki szpitalnej, są nieregularne jedzenie np. jeden duży posiłek zamiast kilku niewielkich a do tego zbyt dużo soli, której nie widać, a jest obecna w przetworzonej żywności. Kolejny problem to zbyt mało aktywności fizycznej, idealnie byłoby pokonać choć 10 tysięcy kroków dziennie.

I tu znowu święty Walenty może pomóc, zabierzmy swojego partnera czy partnerkę na romantyczny spacer. Z pewnością wyjdzie nam to na zdrowie. A potem nie zapomnijmy robić tego codziennie – dodaje prof. Madziarska.


Zakochane serce okiem kardiologa

W zapisie EKG widać nie tylko parametry życiowe, ale także nasze emocje. Literackie określenie przyspieszonego bicia serca na widok ukochanej osoby nie jest wcale oderwane od rzeczywistości.

Jeśli nie są to chorobowe wartości, które trzeba leczyć, jak arytmie, to mogą z tego wynikać same korzyści – podkreśla dr Michał Tkaczyszyn , kardiolog z Instytutu Chorób Serca USK we Wrocławiu. – Anatomicznie serce oczywiście nie przypomina tego z walentynkowych obrazków, jest mniej atrakcyjne, ale pełni rolę nie tylko organu podtrzymującego życie. Serce jest synonimem życia i emocji.

Wiele osób doświadcza czegoś w rodzaju kołatania serca w sytuacji mocno stresowej np. na egzaminie, kiedy nie znamy odpowiedzi. W literaturze opisującej zawiedzioną miłość spotykamy się z określeniem złamane lub pęknięte serce.

O ile naukowcy niezbyt wiele uwagi poświęcają miłosnym rozterkom, to w medycynie jest znane określenie kardiomiopatia takotsubo, nazywana także chorobą złamanego serca. U kobiet najczęściej wystąpienie objawów takotsubo związane jest z silnym stresem emocjonalnym. U mężczyzn schorzenie jest zdecydowanie rzadsze – wyjaśnia dr Tkaczyszyn. – Generalnie ciało i dusza są nierozerwalnie związane, a my nie leczymy samego serca, leczymy całego człowieka. I jak podkreśla dr Michał Tkaczyszyn – pacjenci otoczeni troską i miłością lepiej przechodzą terapię i szybciej zdrowieją.




 
<< Początek < Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 Następna > Ostatnie >>

Strona 1 z 23

Shock Team

Internetowe Konto Pacjenta

Wyniki Laboratoryjne

Portal Pacjenta

Konsultacje anestezjologiczne

konsultacje.jpg

Dobry Posiłek

logo.jpg

Wykrywanie wad rozwojowych

UCCR.jpg

Centrum Robotyki

centrum_robotyki.jpg

Badanie opinii pacjentów

nowe.jpg

Odwołanie wizyty

1.jpg

Specjalizacje w USK

specjalizacjewusk.png

Studenci materiały szkoleniowe

nowe.jpg

Stażyści i Wolontariusze

stazysci_wolont.png

Medycyna Nuklearna

 

Unicef

Informacja dla obywateli Ukrainy



USK pomaga Ukrainie



Obraz_421.jpg