Z ostatniej chwili


Odeszły wody? Bez paniki


Odeszły wody? Bez paniki 




Przedwczesne odejście wód płodowych nie musi oznaczać szybkiego zakończenia ciąży i zagrożenia dla matki. Najlepszym na to dowodem jest szczęśliwy poród dziecka o wadze ponad 3 kg, które niedawno przyszło na świat w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Lekarzom  II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK udało się utrzymać ciążę przez ponad 15 tygodni od czasu odpłynięcia wód płodowych u matki.  Podobne przypadki dla położników nie są nowością, ale ostatnio w części opinii społecznej wokół znanego od dawna problemu medycznego narosło wiele nieporozumień, a lekarze ratujący matkę i dziecko niejednokrotnie muszą się mierzyć z medialnym hejtem.

Temat został nagłośniony w listopadzie ub. r., w związku ze śmiercią 30-letniej ciężarnej w szpitalu w Pszczynie, zmarłej z powodu wstrząsu septycznego po odejściu wód płodowych. Ten dramatyczny przypadek  spowodował lawinę publikacji opartych na emocjach, a nie na medycznej wiedzy. U wielu kobiet w ciąży wywoływały one co najmniej niepokój a lekarze stali się obiektem bezpodstawnych  oskarżeń.

– Trudno położnikowi spokojnie czytać wpisy w mediach społecznościowych w rodzaju, że ciężarnej odeszły wody, a lekarze czekają na obumarcie płodu, wstrząs septyczny i śmierć kobiety – mówi prof. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. – Po nagłośnieniu sprawy z Pszczyny tego typu pseudoinformacji mieliśmy mnóstwo. Nagle znawcami położnictwa stali się ludzie, którzy z medycyną nie mają nic wspólnego, za to ich wpływ na opinię publiczną bywa ogromny. Jeśli w sprawie w dramatycznym tonie wypowie się celebryta, wywołuje to natychmiast nagonkę na lekarzy. Sterowanie opinią publiczną to jedno, a druga kwestia to oddziaływanie dezinformacji na psychikę ciężarnych i związane z tym możliwe konsekwencje. Emocje, zwłaszcza te negatywne, mogą doprowadzić do czynności skurczowej macicy, a nawet do utraty ciąży. Straszenie kobiet w ciąży nieodpowiedzialnymi publikacjami jest po prostu szkodliwe. Odejście wód płodowych przed czasem wymaga nie histerii ani skazywania matki i dziecka na śmierć, ale interwencji specjalisty. Po to właśnie, by oboje ratować.  

Wody płodowe są niezwykle ważne dla rozwijającego się płodu. Chronią go przed bodźcami ze świata zewnętrznego, urazami, infekcjami, biorą też udział w dostarczeniu substancji odżywczych.  Zwykle odchodzą na krótko przed porodem i jest to fizjologiczna norma, a dla kobiety znak, że „zaczyna się”. Czasem jednak z różnych powodów dochodzi do tego wcześniej. Jeśli stanie się to przed upływem 38 tygodnia ciąży, mamy do czynienia z przedwczesnym  odejściem wód płodowych – PROM (ang. Premature rupture of membranes). A czasem – skrajnie przedwczesnym (PPROM), jak było to w przypadku jednej z pacjentek II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK, u której wody płodowe zaczęły odpływać w 22 tygodniu ciąży. Taka sytuacja może być wprawdzie niebezpieczna dla przebiegu ciąży, ale niekoniecznie musi mieć dramatyczny finał. Medycyna jest sztuką i każdy przypadek należy traktować indywidualnie i analizować możliwość utrzymywania takich ciąż.

– Ilość płynu owodniowego jest ważnym elementem prawidłowego rozwoju ciąży. Oczywiście lepiej, żeby one przedwcześnie nie odpłynęły, ale jeżeli tak się stanie, a płód jest niezdolny jeszcze do życia, można podjąć próbę leczenia tej patologii do okresu przeżywalności noworodka – wyjaśnia prof. Mariusz Zimmer, kierownik II Kliniki Ginekologii i Położnictwa USK. – Istnieje wiele parametrów, które oceniamy w diagnostyce rozwoju zarodka, a potem płodu wraz z lokalizacją łożyska. Każdy z tych czynników ma swoją wagę. Oczywistym jest, że przedwczesne odpłynięcie płynu owodniowego jest ekstremalną patologią, ale nie przekreślającą możliwości utrzymania ciąży. Jeśli płód rozwija się w tej nietypowej sytuacji i nie ma nieprawidłowości łożyska, a przede wszystkim nie ma wykładników stanu zapalnego, samo zmniejszenie ilości wód płodowych nie musi oznaczać końca ciąży –  można podjąć próbę leczenia. Oczywiście nie zawsze się ona udaje i w pewnej sytuacji może nastąpić śmierć płodu lub pojawią się wykładniki stanu zapalnego – to wówczas poddajemy się i taką ciążę należy usunąć.

Do uszkodzenia pęcherza płodowego i utraty płynu dochodzi najczęściej z powodu stanów zapalnych, rzadziej przyczyną bywają np. zabiegi amniopunkcji, gdy nie zasklepi się miejsce wkłucia igły. Najczęstszym zagrożeniem dla płodu w takiej sytuacji są infekcje. Przerwana ciągłość pęcherza to bowiem otwarte wrota dla różnego rodzaju bakterii. Dlatego trzeba pacjentkę monitorować pod tym kątem i reagować na sytuację. Przy infekcji konieczne jest stosowanie antybiotyków.

– Oczywiście, przy infekcji trzeba się liczyć z ryzykiem rozwinięcia sepsy, jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli – zastrzega prof. Zimmer. – Dlatego taki przypadek wymaga szczególnej troski i skrupulatnego monitorowania, tak aby reagować natychmiast w zależności od sytuacji w danej chwili. Nasza pacjentka z PPROM wiele tygodni spędziła w klinice, i to w najtrudniejszym covidowym okresie, gdy nikt z bliskich nawet nie mógł jej odwiedzić. Na pewno było to dla niej uciążliwe, mimo że w gruncie rzeczy wymagała niewielkich działań terapeutycznych –  ale warto było. Udało się doczekać do 37 tygodnia ciąży, gdy wszystkie narządy płodu osiągnęły dojrzałość i bez wystąpienia sepsy, co sugerował hejt skierowany personalnie na prof. Zimmera, szczęśliwie zakończyć ciążę pełnym sukcesem.  Na szczęście, lekarze nie ulegają „zaleceniom” celebrytów, by po każdym przedwczesnym odejściu wód płodowych, przerywać ciążę.

–  Jest to bardzo trudne, kiedy medialnie podważana jest wiedza i doświadczenie medyków zajmujących się trudnymi przypadkami, których finał jest nie do przewidzenia i –  jasno trzeba sobie powiedzieć – nie zawsze kończących się sukcesem. Dobrze byłoby, aby dla własnego spokoju nie ulegały im także same ciężarne oraz ich rodziny i zaufały specjalistom, którzy w każdym przypadku rozważając ryzyko i korzyści chcą pomóc. Po to jesteśmy – dodaje prof. Mariusz Zimmer.

Małowodzie i przedwczesne odejście wód płodowych, jako stan patologii ciąży dotyczy niewielkiego promila ciężarnych ale bezwzględnie wymaga opieki medycznej.



 
W USK znów można odwiedzać pacjentów

W USK znów można odwiedzać pacjentów




Szanowni Państwo,
informujemy, że od 5 kwietnia 2022 r. ponownie można odwiedzać pacjentów przebywających w naszym szpitalu (z wyłączeniem Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej).
Odwiedziny będą możliwe w godzinach od 14.00 do 17.00 a osoby odwiedzające zobowiązane są do zachowania poniższych zasad:

•    pacjenta w oddziale może odwiedzić jednoczasowo jedna osoba,
•    osoba odwiedzająca zobowiązana jest przed wejściem na teren szpitala do założenia maseczki chirurgicznej zasłaniającej usta i nos oraz stosowania maseczki w sposób ciągły przez cały czas pobytu na terenie USK,
•    osoba odwiedzająca nie może mieć objawów infekcji (w tym m.in. kataru, kaszlu, gorączki, bólu gardła),
•    osoba odwiedzająca zobowiązana jest do dezynfekcji rąk niezwłocznie po wejściu do szpitala oraz powtórnie do oddziału/sali chorych, w którym przebywa pacjent
•    artykuły i rzeczy osobiste dostarczane pacjentowi należy ograniczyć do niezbędnego minimum,
•    zaleca się, aby odwiedziny ograniczyć do 30 minut,
•    osoby odwiedzające zobowiązane są bezwzględnie stosować się do poleceń personelu medycznego,
•    ostateczną decyzję o możliwości odwiedzin pacjenta podejmuje personel medyczny oddziału,
•    OBOWIĄZUJE KATEGORYCZNY ZAKAZ ODWIEDZIN PACJENTÓW USK AKTUALNIE OBJĘTYCH IZOLACJĄ LUB KWARANTANNĄ.

Podczas pobytu jednodniowego w Klinice Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej dziecku może towarzyszyć tylko jeden opiekun.

W dbałości o bezpieczeństwo pacjentów i personelu szpitala prosimy bez wezwania stosować się do powyższych zaleceń.



 
Dr Jakub Berezowski p.o. dyrektorem USK

Dr Jakub Berezowski p.o. dyrektorem USK



Decyzją rektora Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu stanowisko p.o. dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu objął dr Jakub Berezowski, dotychczas dyrektor generalny UMW. Funkcję tę będzie pełnił od 1 kwietnia 2022 r. do czasu rozstrzygnięcia konkursu na dyrektora USK.

31 marca br. skończył się okres zatrudnienia dyrektora USK dra Piotra Pobrotyna. W ciągu dwóch miesięcy od tego czasu UMW jest zobowiązany do przeprowadzenia postępowania konkursowego na stanowisko dyrektora USK. Rektor UMW prof. Piotr Ponikowski powołał komisję konkursową i zdecydował, że do czasu rozstrzygnięcia konkursu USK będzie kierował dotychczasowy dyrektor generalny UMW – dr Jakub Berezowski.

Rektor UMW prof. Piotr Ponikowski podziękował Barbarze Korzeniowskiej, która w trudnym okresie przejściowym zgodziła się rozszerzyć zakres obowiązków i pełnić podwójną rolę – p.o. dyrektora i dyrektora ds. lecznictwa otwartego USK.

– Wymagało to ogromu pracy i zaangażowania. Zrobiła to wspaniale, za co bardzo dziękuję – powiedział rektor.

Dr Berezowski z wykształcenia jest prawnikiem, specjalizuje się w prawie medycznym i prawie ochrony zdrowia. Był prezesem, dyrektorem i menedżerem w Stowarzyszeniu „Promocja Przedsiębiorczości” w Opolu, które pełniło funkcję Regionalnej Instytucji Finansującej. W 2018 r. został powołany w skład gabinetu politycznego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Pełnił funkcję dyrektora Departamentu Kwalifikacji Medycznych i Nauki Ministerstwa Zdrowia, a od czerwca 2019 r. – pełnomocnika ministra zdrowia do spraw rozwoju kadr medycznych. Był także związany z Agencją Badań Medycznych, na stanowisku zastępcy prezesa ds. finansowania badań.

Link do wypowiedzi rektora UMW prof. Piotra Ponikowskiego:
https://https://youtu.be/JFEgHQR1c6o


 
USK i UMW szkoli najlepiej w Polsce w dziedzinie hematologii oraz hematologii i onkologii dziecięcej

USK i UMW szkoli najlepiej w Polsce w dziedzinie hematologii oraz hematologii i onkologii dziecięcej



Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego (CMKP) przedstawiało zestawienie wyników zdawalności Państwowego Egzaminu Specjalizacyjnego (PES) w odniesieniu do konkretnych jednostek szkolących młodych lekarzy. Obejmuje ono wyniki PES uzyskiwane przez zdających w czterech sesjach egzaminacyjnych z lat 2020-2021.

Wyniki prezentują ranking jednostek specjalizujących, które w ciągu tych dwóch lat wyszkoliły na rzecz systemu opieki zdrowotnej największą liczbę lekarzy specjalistów. Na początek CMKP opublikowało dane dotyczące 22 specjalizacji uznanych przez ministra zdrowia za priorytetowe oraz w dziedzinie nefrologii.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu zajął pierwsze miejsce w Polsce w dwóch dziedzinach. Są to hematologia, w której wykształcił 6 specjalistów oraz onkologia i hematologia dziecięca (3 specjalistów). – Kształcenie podyplomowe jest jednym z naszych zadań, jako ośrodka akademickiego – komentuje prof. Tomasz Wróbel, kierownik Katedry i Kliniki Hematologii, Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu i USK. – Mamy obowiązek kształcić kadry medyczne i jak widać, robimy to z powodzeniem. Szkoda tylko, że zainteresowanie młodych lekarzy hematologią jest tak niewielkie. Ta specjalizacja uchodzi bowiem za trudną, a sama praca z pacjentami chorymi onkologicznie jest bardzo obciążająca psychicznie. Hematologia to specjalizacja dla pasjonatów.

Podobnie ocenia sytuację w swojej dziedzinie prof. Krzysztof Kałwak, kierownik Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej UMW i USK, która najskuteczniej w kraju kształci specjalistów onkologii i hematologii dziecięcej:
– Obecnie mamy wolne miejsca rezydenckie, ale brakuje chętnych – ubolewa prof. Kałwak. – Trudna specjalizacja, ciężka praca i praktycznie brak możliwości praktykowania prywatnie – to powody, dla których młodzi lekarze nie wybierają masowo tej specjalizacji. Natomiast ci, którzy decydują się na szkolenie w naszej klinice, na pewno mają możliwość perfekcyjnego przygotowania się do egzaminu PES, ponieważ zapoznają się ze wszystkimi dostępnymi metodami leczenia.

USK znalazł się także w krajowej czołówce pod względem kształcenia w anestezjologii i intensywnej terapii (II miejsce, 14 specjalistów), chirurgii ogólnej (III miejsce, 10 specjalistów), a także w dziedzinie chorób wewnętrznych (III miejsce, 20 specjalistów).

Cały ranking:
https://www.cmkp.edu.pl/zdawalnosc-panstwowego-egzaminu-specjalizacyjnego


 
Więcej zawałów serca po zmianie czasu na letni

Więcej zawałów serca po zmianie czasu na letni



Minimum trzy doby – tyle potrzebuje organizm przeciętnego człowieka, by przyzwyczaić się do zmiany czasu z zimowego na letni. Dlaczego nie da się przestawić człowieka tak, jak zegarka i czym grozi utrata godziny snu w ciągu doby – wyjaśnia prof. Helena Martynowicz z Laboratorium Snu Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zawodowych, Nadciśnienia Tętniczego i Onkologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Zmiana czasu budzi od lat kontrowersje i coraz więcej ekspertów przekonuje, że nie jest ona uzasadniona ekonomicznie. Oszczędności, jakie miał przynieść gospodarce ten pomysł, okazały się w praktyce iluzoryczne, natomiast szkody dla zdrowia – całkiem realne. Zdaniem specjalistów, szczególnie szkodliwe jest przejście z czasu zimowego na letni.

– Potrzebujemy ok. trzech dób, żeby dostosować się do zmiany czasu – mówi prof. Helena Martynowicz. – Powodem jest fakt, że nasz rytm dobowy, regulowany przez wiele mechanizmów (m.in. hormonalnych i metabolicznych), zostaje zakłócony. Dodatkowo wiosenna zmiana czasu zabiera nam godzinę snu w ciągu doby – przynajmniej zanim się przyzwyczaimy. Z tych powodów przejście na czas letni jest wręcz niebezpieczne dla zdrowia. Zaburzenie rytmu dobowego i godzina snu mniej mogą powodować zaburzenia koncentracji, senność, uczucie zmęczenia. Szczególnie muszą w takiej sytuacji uważać osoby z problemami naczyniowo-sercowymi, bo niedobory snu zwiększają ryzyko zawału serca. Odzwierciedlają to statystyki: w poniedziałki po zmianie czasu obserwujemy więcej zawałów serca niż w pozostałe dni tygodnia. Ostatnie badania wskazują również na zwiększenie liczby wypadków komunikacyjnych, szczególnie motocyklowych, w ciągu 7 dni po zmianie czasu. Obserwujemy także wzrost liczby udarów mózgu, zaburzeń rytmu serca, szczególnie migotania przedsionków, oraz przyjęć pacjentów do szpitali. W związku z tym Amerykańska Akademia Medycyny Snu w wydanym w 2020 roku stanowisku zaleca zniesienie sezonowych zmian czasu na rzecz czasu stałego, całorocznego.

Ekspert ds. snu zaleca, by zmianę rytmu dobowego rozłożyć na kilka dni, minimum na trzy doby. Podczas przechodzenia na czas letni warto sobie zaplanować urlop, chociaż na początek tygodnia. Warto odłożyć ważne decyzje na później, ponieważ zmiana czasu i powiązany z nią niedobór snu wpływa na funkcjonowanie płatów czołowych, co może skutkować zaburzeniami oceny i zdolności podejmowania decyzji.

– Sen jest niezmiernie ważny dla zdrowia, bo w jego trakcie regeneruje się cały organizm – tłumaczy prof. Helena Martynowicz. – Szczególnie ważna jest pierwsza połowa nocy, podczas której śpimy snem głębokim, wolnofalowym, w trakcie którego następuje odnowa komórkowa. Zwalnia akcja serca, spada ciśnienie krwi, mięśnie się rozluźniają. Podczas fazy REM, dominującej nad ranem, nasz mózg wykazuje się wysoką aktywnością, pojawiają się marzenia senne, utrwalają się ślady pamięciowe i przetwarzają emocje. Prawidłowy sen jest zatem potrzebny nie tylko dla ciała, ale także dla umysłu.

Prof. Martynowicz zastrzega jednak, że pojęcie „prawidłowy sen” jest sprawą osobniczą. Przeciętnie dorosły człowiek powinien spać 7-8 godzin na dobę, ale zapotrzebowanie na sen jest różne i zależy od czynników genetycznych oraz wieku. Niektórzy potrzebują 9 lub nawet więcej godzin snu, innym wystarczy 4-5. Fazy snu następują po sobie w cyklach, które trwają od 80 do 120 minut. Ich liczba jest jednak różna: jedni przechodzą przez 4 cykle, a największe śpiochy mogą mieć ich nawet 6. Ważne, żeby przespać je w całości, przechodząc przez wszystkie fazy.

– Prawidłowego snu, który jest tak bardzo potrzebny każdemu człowiekowi, można się nauczyć poprzez odpowiednie treningi – zapewnia ekspert, dodając, że liczba przypadków zaburzeń snu dramatycznie rośnie. Jednym z powodów jest nadużywanie urządzeń, których ekrany emitują niebieskie światło: smartfonów, tabletów, itp.

Za odkrycia związane z zegarem biologicznym trójka naukowców (Jeffrey C. Hall, Michael Rosbash i Michael W. Young) otrzymała w 2017 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii. Badacze ci odkryli białka regulujące rytm dobowy.

 
<< Początek < Poprzednia 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 Następna > Ostatnie >>

Strona 28 z 114

Shock Team

Internetowe Konto Pacjenta

Wyniki Laboratoryjne

Portal Pacjenta

Odwołanie wizyty

1.jpg

Sieć kardiologiczna

1.jpg

Dobry Posiłek

logo.jpg

Konsultacje anestezjologiczne

konsultacje.jpg

Wykrywanie wad rozwojowych

UCCR.jpg

Centrum Robotyki

centrum_robotyki.jpg

Badanie opinii pacjentów

nowe.jpg

Studenci materiały szkoleniowe

nowe.jpg

Wolontariusze materiały szkoleniowe

kopia.jpg

Medycyna Nuklearna

 

Unicef

Informacja dla obywateli Ukrainy



USK pomaga Ukrainie



PICT_6335.jpg